Biblioteka



Obrady soborowe



 


Obrady soborowe


Bazylika Świętego Piotra – jeden z największych kościołów świata, arcydzieło architektoniczne, również i w tym sensie, że jego ogrom nie poraża, ale zachwyca.


 


     – To było tu – mówię półgłosem do moich towarzyszy, wskazując przestrzeń od głównego wejścia w stronę konfesji.
     – Tu odbywał się sobór, chce ksiądz powiedzieć?
     – Tak. Na pozór był taki, jak każdy z poprzednich, ale naprawdę inny. Inne było już to, że zwrócono się do kardynałów, biskupów, przełożonych zakonów, do wydziałów teologii, aby przesyłali swoje sugestie na temat problemów, które powinny być omawiane. Wybrane komisje przystąpiły do opracowania schematów, czyli projektów dokumentów, nad którymi mieli pracować ojcowie soborowi.
     – Czy wiadomo, jakich tematów teologicznych czy etycznych dotyczyły te sugestie?
     – Okazało się, że wszystkie podstawowe zagadnienia zostały wyszczególnione. Zgrupowano je w siedemdziesięciu schematach. Jednak okazało się też, że ta ilość przerasta możliwości soboru. Ograniczono je do trzynastu podstawowych dokumentów nazwanych konstytucjami i wielu dekretów oraz deklaracji. Na trzy miesiące przed otwarciem soboru schematy zostały rozesłane ojcom soborowym.
     – Karol Wojtyła również otrzymał taką przesyłkę?
     – Oczywiście. I z jednej strony był zachwycony, ale z drugiej strony świadomy ogromu pracy, jaka go czeka. Co przy jego obowiązkach biskupa i profesora na KUL-u było nie do udźwignięcia.
     – Jakie znalazł wyjście?
     – Powołał zespół ludzi, na czele z księdzem profesorem Marianem Jaworskim. Mieli za zadanie przeczytać ten materiał i ustosunkować się do niego.
     – Ilu biskupów wzięło udział w obradach soborowych?
     – Dwa tysiące pięćset ojców soborowych, co było cyfrą dotychczas niespotykaną.
     – Jak wyglądał skład biskupów? Skąd pochodzili?
     – 33 procent z Europy Zachodniej, 13 procent ze Stanów Zjednoczonych i z Kanady, 22 procent z Ameryki Południowej, po 10 procent z Azji i Afryki Czarnej, 3,5 procent ze świata arabskiego, 2,5 procent z Oceanii.
     – A ilu polskich biskupów uczestniczyło w pierwszej sesji?
     – Z Polski przyjechało 20 biskupów, spośród 60.
     – Kiedy rozpoczął się sobór?
     – Został otwarty 11 października 1962 roku. Otwierając, Jan XXIII wygłosił przemówienie, które przyjęto jak sensację. Nie tylko przez to, że ostrzegł przed próbami potępień. Daleko bardziej przez to, że oświadczył, że sobór powinien obradować w perspektywie zjednoczenia Kościołów, czyli w duchu ekumenicznym. Co było zadaniem nowym, trudnym do realizacji.
     – Nie wyobrażam sobie, żeby biskupi pochodzący z tak odmiennych kręgów kulturowych mogli utworzyć jeden organizm. Przecież co innego jest ważne dla biskupów europejskich, a co innego dla afrykańskich, a co innego dla południowoamerykańskich.
     – Stało się inaczej. Ojcowie soborowi od początku podzielili się spontanicznie na „większość” otwartą na zmiany, wyczuloną na realia świata i konieczność dostosowania się do niego, i na „mniejszość”, która pilnowała, żeby „ocalić integralny depozyt wiary”. Tu czołową postacią był kardynał Ottaviani.
     – Słyszałem, że Sobór był zwołany w szczęśliwym czasie, bo kwitła teologia chrześcijańska, katolicka i protestancka.
     – Congar, de Lubac, Danielou, Urs von Balthasar, Rahner, Ratzinger, Lehmann, Vorgrimler, Metz, Schillebeeckx, Guardini. Takie ośrodki, jak Regensburg, Tubingen, Monachium, Munster, Freiburg, Fribourg, Louvain stały na najwyższym poziomie.
     – A czy ci wielcy teologowie mieli wpływ na sobór? Jeżeli mieli, to na jakiej zasadzie?
     – Odegrali rolę, po pierwsze, w tradycyjny sposób, jako profesorowie kształcący w uczelniach studentów. Po drugie, jako tak zwani eksperci – periti, powołani przez Watykan i władze soborowe. Po trzecie – jako doradcy swoich biskupów, zaproszeni przez nich do Rzymu na czas trwania soboru. Po czwarte, zjechali do Rzymu z całego świata na własną rękę. I zaczęli działać w zaskakujący sposób, przez nikogo nieprzewidziany.
     – Jak wyglądała ich działalność?
     – W sposób nietypowy, nieformalny. Przez kontakty indywidualne, przez prelekcje, konferencje, referaty, odczyty, spotkania, sesje, które prowadzili po całym Rzymie. W domach zakonnych, w seminariach duchownych, w hotelach, na otwartym polu. Mówili przede wszystkim do biskupów, ale i do kleru, i do świeckich. Niejednokrotnie wyglądało to jak powtórka z teologii, ale w duchu zupełnie różnym od panującego w środowiskach tradycyjnie kościelnych.
     – Do was też przychodzili?
     – Do naszego Collegio Polacco coraz to przychodził jakiś ważny człowiek ze swoim wykładem. Był między innymi Congar, Konig, Dopfner, Danielou. Słuchali ich biskupi mieszkający u nas, a więc także i Karol, ale również byliśmy obecni my – księża kolegiaści. Byliśmy nie tylko obecni, ale braliśmy czynny udział, dyskutując.