ŚRODA
Ewangelia: J 15
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy.
Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”.
Rozważanie:
Szła, mając błękit nieba nad głową, wokół zielone wzgórza i pył drogi pod stopami, ze swoim Dzieckiem na ręku. Po raz pierwszy oficjalnie, publicznie. Szczęście, uniesienie, które znają tylko matki. Za chwilę Symeon przepowie Jej cierpienie. To będzie pierwszy ból, pierwszy miecz, który spadnie na Nią przez Syna. Potem przyjdą inne. Niezrozumiałe odezwanie się dwunastoletniego Człowieka: „Co jest, żeście mnie szukali, nie wiedzieliście, że w sprawach Ojca mego potrzeba, abym był?” – słowa, które zgasiły drżące od niepokoju i wyrzutu pytanie: „Synu, cóżeś nam uczynił?” A potem obce słowa, które tak trudno było przyjąć – w Kanie Galilejskiej: „Niewiasto, jeszcze nie przyszła godzina moja”. Po raz ostatni „niewiasto” usłyszała pod krzyżem. Ale to jest Jej Syn. Ale mimo wszystko, chociażby zdarzyło się coś stokroć boleśniejszego, chociażby odszedł daleko bardziej – to jest Jej Syn. Ona jest Jego Matką.
Psalm: Ps 122
Idziemy z radością na spotkanie Pana.
Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:
„Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy
w twoich bramach, Jeruzalem.
Do niego wstępują pokolenia Pańskie,
aby wielbić imię Pana.