10. Stres starości
A gdy chodzi o starość? Ktoś powiedział, że Panu Bogu starość się nie udała. To okres życia, gdy wszystko leci z rąk, gdy człowiek wciąż coś zapomina, nawet najprostsze nazwiska, nazwy ulic, miast. Pamięć już nie podrzuca tego, co potrzebujemy. Nadaremnie usiłujemy dokopać się w pamięci tego, co trzeba na gwałt wymienić, wyszczególnić, nazwać – od razu, natychmiast, w tej chwili, w tej jedynej sekundzie, tę informację, na którą czekają słuchacze. I słowo nie przychodzi, i nie ma go. Pusto, dziura, nic nie pamiętasz – „przepraszam, za chwilę sobie przypomnę”.
Starość. Gdy człowiek nie potrafi porządnie utrzymać szklanki, gdy drżą nogi, gdy coraz słabszy wzrok, coraz trudniej czytać, bolą oczy, gdy w nocy nie można zasnąć, bo przeszkadza rwanie w łydkach, w mięśniach ramion. Bo dokucza reumatyzm, artretyzm, skurcze spastyczne, gdy w ogóle spać nie można, gdy wzrok wbity w sufit i sen nie przychodzi, a roztańczona wyobraźnia straszy.
Po co komu taka starość? Wracać do pustego domu, w którym najbliżsi poumierali, a ci, którzy nie poumierali, siedzą w swoich domach jak w dziuplach, nie pokazują się, nie przychodzą, nawet na imieniny, na urodziny. Ani do nich nie ma po co przychodzić, bo są nieprzygotowani. Schować się w domu spokojnej starości? We wspólnym grobowcu? Patrzeć na powykręcanych ludzi, słuchać ich mamrotania, gdy sami nie wiedzą, co mówią, bo już im się wszystko poplątało i przestają rozpoznawać ludzi?
Starość jest na to, żebyś się sprawdził jako człowiek. Również w tym stanie, w jakim jesteś. Sprawdzałeś się w dzieciństwie, w młodości, w wieku dojrzałym, teraz sprawdź się w trzecim wieku czy czwartym. Z tą świadomością, jaką masz, z tą resztką wyobraźni, z taką inteligencją, jaka ci pozostała, z tą wolną wolą, którą jeszcze dysponujesz. Sprawdź się, na ile cię tylko stać.
Bo musisz się zmobilizować maksymalnie, żeby jeszcze przeżyć ten dzień, żeby jeszcze przeżyć te pół dnia, tę godzinę, która przed tobą, żeby jeszcze wyróść ponad swoje strachy i lęki, żeby zobaczyć człowieka, który obok ciebie, w gorszej sytuacji niż ty, żeby go podtrzymać, pogłaskać, utulić, przytulić, pocałować, gdy kona przy tobie – ten twój brat z pokoju, w którym przypadło wam mieszkać razem, żebyś dorósł do swojej wielkości, wydobył z siebie potęgę swojego ducha, która tli się w starym, połamanym człowieku, żebyś był i wtedy wielki.