11. NIEDZIELA ZWYKŁA
Ewangelia: Mt 6
Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Mówią Święci:
Otrzymują nakaz głoszenia nie czegoś podpadającego pod zmysły, jak Mojżesz i dawniejsi prorocy, ale coś nowego i niesłychanego. Nie takie to rzeczy głosili tamci, ale o ziemi i o dobrach ziemskich; ci natomiast o królestwie niebieskim i o jego sprawach. Ale nie tylko dlatego są większymi, ale także dla swego posłuszeństwa. Nie kryją bowiem, nie ociągają jak ci dawni, ale chociaż o niebezpieczeństwach, o wojnach i o nieznośnych prześladowaniach słyszeli, przyjmują rozkazy w wielką uległością, ponieważ byli zwiastunami Królestwa. I cóż w tym dziwnego, powiesz, jeśli nie głosząc nic przykrego i trudnego chętnie usłuchali? Czyś nie słyszał o więzieniach, o prowadzeniu na śmierć, o wojnach domowych, o wszystkich nienawiściach, co wszystko – jak powiedział – wkrótce potem ich spotkać miało.
Św. Jan Chryzostom (+ 407)
Psalm: Ps 100
Wiedzcie, że Pan jest Bogiem,
On sam nas stworzył,
jesteśmy Jego własnością,
jesteśmy ludem, owcami Jego pastwiska.
Chwalcie i błogosławcie Jego imię.
Albowiem Pan jest dobry,
Jego łaska trwa na wieki,
a Jego wierność przez pokolenia.
Rozważanie:
Jak trudno Murzynom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez chrześcijan, którzy napadali ich nadmorskie wsie, porywali przodków i wywozili do Ameryki w potwornych warunkach, gdzie zmuszali ich do nadludzkich prac. Poprzez chrześcijan, którzy eksploatowali ich ciemnotę w ciągu tylu wieków.
Jak trudno Indianom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez chrześcijan, którzy ich mordowali i demoralizowali alkoholem, przynieśli gruźlicę i odebrali ziemię.
Jak trudno było Rzymianom i Grekom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez niezdarne opowiadania prymitywnych Żydów, którzy głosili się świadkami Zbawiciela.
Jak trudno nam przebić się do wiary w Chrystusa przez obleśnych bigotów i dewotki; zwyczajną złość i głupotę tych, którzy mienią się Jego wyznawcami.
Jak dużo trzeba tu tęsknoty za prawdą, dobrej woli – Łaski.
Poezja:
Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam.
W lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne –
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie.
Jadę z innymi tramwajem –
biegnę z innymi ulicą –
nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą
Ks. J. Twardowski, * * *