OKRES ZWYKŁY
IX NIEDZIELA ZWYKŁA
„Dom na skale”
Są w nas góry mądrości, są pokłady miłości, są przestrzenie wolności. Ale to wszystko jakby uśpione. Uśpione jak rycerze w Tatrach. Niewykorzystane. Zalega nieużyteczne.
I może przejść życie, że nie dotkniesz ich, nie uruchomisz. Nawet nie zobaczysz, coś miał, coś otrzymał. Nie dowiesz się wcale, jak zostałeś obdarowany. Nie będziesz ani na chwilę mądrym, kochającym, odważnym, wolnym człowiekiem.
Na to są problemy i zagrożenia, jakie ci się walą na głowę. Na to są pytania i niebezpieczeństwa, jakie cię osaczają. Na to są niepokoje i braki, jakie cię dręczą albo przynajmniej grożą. W ten sposób jesteś prowokowany, przymuszany, mobilizowany do maksimum wysiłku, koncentracji wszystkich sił duchowych, do przerastania samego siebie, do podejmowania zadań przewyższających twoje możliwości. To jest szansa twojej wielkości.
Wobec tego nie narzekaj na sprawy, które się domagają twojego pełnego zaangażowania. Na obowiązek który masz do wykonania. Nie narzekaj na zadania, do których czujesz, że jesteś powołany. Nie buntuj się na swój los, na swoje życie. Nie unikaj swojej pracy zawodowej. Nie uciekaj od niej, nie wycofuj się. Nie mów, że ty tego nie potrafisz, że to nie dla ciebie, że temu nie podołasz. Nie wymawiaj się, nie tłumacz, że jesteś za mały do takich wielkich zadań, że nie dorosłeś do wysokich poprzeczek, że to nie do ciebie pytanie, że to nie dla ciebie tematy, że to za trudne, za poważne, za wymagające.
One na to są, aby runęły w tobie tamy, żeby opadły przeszkody, żeby wybuchła twoja mądrość, która dotąd ciurczy wąskim strumykiem, żeby rozszerzył się w tobie ogień miłości, który dotąd sączy się wąskim promieniem, żeby rozprzestrzeniła się twoja wolność, która wciąż jeszcze śpi.
======================================
X NIEDZIELA ZWYKŁA
„Chcę miłosierdzia”
Chrześcijaństwo nie jest od niedzieli i świąt. Chrześcijaństwo nie jest od Mszy świętej, nabożeństw, modlitw, kazań, procesji. Nie jest od organów, śpiewów chórowych i solowych, orkiestr. – Chrześcijaństwo jest od dnia powszedniego.
Wszystkie Msze święte, nabożeństwa, cała liturgia – mniej lub więcej rozbudowana – jest na to, aby nasz dzień powszedni był pełen miłości.
Chrześcijaństwo to nie ornat, alba, stuła, to nie ubranie świąteczne. Chrześcijaństwo to strój roboczy robotnika, rolnika, gospodyni domu, urzędnika, pielęgniarki, lekarza – to strój codzienny, w którym się sprawdza nasza miłość.
My po świętowaniu ściągamy ornaty, alby, komże. Ściągamy świąteczne ubrania i zabieramy się do roboty. I w robocie sprawdza się nasze chrześcijaństwo – czy było po co iść do kościoła, czy było po co uczestniczyć we Mszy świętej i nabożeństwach.
Stąd nie ten jest lepszym chrześcijaninem, kto lepiej ubrany idzie do kościoła, kto piękniej śpiewa na Mszy świętej. Nawet nie ten, kto dłużej klęczy czy stoi. Ale lepszym chrześcijaninem jest ten, kto z uczestniczenia w kościelnych obrzędach wynosi mądrość, dobro i piękno. Ten kto żyje mądrzej, pracuje uczciwiej, szanuje godność swoją i drugiego człowieka. Ten kto umie przenosić radość świąteczną w swoją codzienność: połączyć te dwie sfery naszego życia – świętowanie z dniem roboczym.
==================================
XI NIEDZIELA ZWYKŁA
„Wypędzajcie złe duchy”
Być apostołem Boga?
Czy to możliwe, żeby Jezus przyszedł do mnie, żeby się przy mnie zatrzymał i powiedział mi: „Bądź apostołem Boga”?
Ale my rozumujemy po ludzku. A Bóg jest Miłością i nikim nie gardzi. Nikogo nie potępia i od nikogo się nie odcina.
Bóg mówi: „Bądź moim apostołem od tej chwili. Od tej sekundy, od tego momentu. Od dzisiaj. Od tego tygodnia, od tego miesiąca, od tego roku. Bez względu na to co było dawniej. Bez względu na to jaki jest stan twój obecny.
Idź za mądrością, roztropnością, przewidywaniem, myśleniem do przodu, odwagą, wolnością. Idź za miłością, przebaczeniem, darowaniem, tolerancją, za serdecznością wobec najbliższych, dalszych, spotkanych, potrzebujących pomocy, rady, pocieszenia, podparcia, uspokojenia, wzmocnienia, a nawet wobec tych którzy cię skrzywdzili.
Bądź apostołem od tej chwili, od tego momentu, od tej sekundy, od tego tygodnia, od tego miesiąca, od tego roku. I będziemy tak szli przez twoje całe życie. Będę ci towarzyszył, tak jak ci towarzyszyłem od samego początku twojego życia – tylkoś mnie nie dostrzegał, nie widział, nie słyszał, tylkoś mnie nie chciał słyszeć, nie chciał dostrzegać. Teraz mnie dostrzegaj. Słysz. Idź za mną – za mądrością, za miłością, pokojem, pięknem, ciszą, za dobrocią codzienną i tą od święta”.
Tylko prosimy: Daj nam świadomość naszego rozdarcia, tych dwóch głosów, które się wciąż rozlegają w nas: Twój i naszego wroga – szatana. W tym rozgwarze, który w nas trwa, daj nam rozróżnić Twój głos od głosu szatana, żebyśmy nie stali się apostołami zła, szatana, który jest ojcem głupoty, nieopanowania, chamstwa, lenistwa, próżności, przemocy, zazdrości, zemsty.
======================================
XII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Drożsi niż wiele wróbli”
Religia nadaje sens naszemu życiu. Życie bez religii jest bez sensu. Świat bez religii nie ma sensu. Religia nam uświadamia, że jesteśmy zanurzeni w rzeczywistości Bożej. Istotą religijności jest ten czwarty wymiar, który uzyskujemy przez prawdę, że Bóg nas stworzył z miłości, jesteśmy w Jego kochających objęciach i On nas ma, nas posiada – i my Go mamy, my Go posiadamy.
Pomiędzy Bogiem a nami trwa ciągła koegzystencja. My wciąż współpracujemy z Nim – On wciąż współpracuje z nami. Dopiero wtedy nabierają znaczenia wszystkie nasze czyny, działania, inicjatywy, cele. Uczynki dobre mają wymiar zbliżania nas do Boga-Miłości, czyli uświęcenia, zaś złe – odsuwania nas od Boga, czyli grzechu.
Jeżeli tak widzimy swoje życie – jako zanurzanie w Bogu – to zyskujemy zupełnie nową motywację, argumentację. Wtedy nic nie musi być robione na pokaz sobie ani ludziom, ani nawet Bogu samemu. Bo On nie jest zewnątrz nas, Bóg nie jest „On” ani nawet „Ty”, nie jest Ojcem naszym ani Bratem – to jestem ja, tak zjednoczony z Bogiem-Miłością, że stanowimy jedno. I na tej zasadzie On jedyny rozumie nas do końca i zna nas – podobnie jak my rozumiemy Go, choć nie do końca, i znamy Go, choć niedokładnie.
Ideałem człowieka tak zjednoczonego z Bogiem jest Jezus, który w ten sposób, na tej zasadzie nazywa się Słowem Boga i jest nim rzeczywiście. I On zostawił nam szereg zdań w Ewangelii, które niosą powyższą prawdę. Trzymać się ich nam trzeba jak deski ratunku na szalejącym morzu, jak płomienia pochodni w ciemności, jak ciepła słonecznego w zimie: „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. Jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”.
==================================
XIII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Jest Mnie godzien”
Jezus powiedział, że Bóg sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi. I On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
A zdawałoby się, że powinno być inaczej, że jeżeli ktoś jest złym człowiekiem – jeżeli nienawidzi, kradnie, oszukuje, jeżeli jest więc nieprzyjacielem Boga, to i nie powinien mieć tych samych praw, co człowiek uczciwy, pracowity, kochający. A tymczasem Bóg sprawia, że słońce wschodzi również nad złymi i Bóg zsyła deszcz również na niesprawiedliwych.
I ty masz nie tylko przyjaciół, ale masz i nieprzyjaciół. Bo kto jest nieprzyjacielem twoim?
Ten kto ci nogę podłożył? – Też. Ten kto cię przezwał? – Też. Ten kto cię okłamał? – Też. Ten kto cię oszukał? – Też. Ten kto cię okradł? – Też. Ten kto cię obraził? – Też. Ten kto ci dokuczył? – Też. Ten kto cię obmówił? – Też. Ten kto cię oczernił? – Też.
To są nieprzyjaciele twoi. Jezus mówi: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, módlcie się za tych, którzy was prześladują. A będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie, ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.
==================================
XIV NIEDZIELA ZWYKŁA
„Uczcie się ode mnie”
Każdy akt religijny, spełniony nawet przez najmniej ważnego człowieka na świecie, jest swoistą rewolucją w płaszczyźnie kulturalnej, społecznej, gospodarczej, politycznej – dla niego samego jak również dla jego rodziny, dla narodu jak i dla całej ludzkości.
Każdy akt religijny – czy to modlitwa, Msza święta, nabożeństwo, czy jakikolwiek akt strzelisty – jest, powinien być, zjednoczeniem z Bogiem. Z Bogiem który jest Mądrością, Sprawiedliwością, Wolnością, Odwagą, Miłością. Przez akt religijny Bóg ogromnieje w nas, wypełnia nas i tworzy – wprowadza ład, porządek, sprawiedliwość, prawdę, miłość. I w ten sposób dokonuje się pozytywna przemiana w naszej osobowości, a przez nas w naszym życiu rodzinnym, społecznym – miejskim czy narodowym, czy nawet ludzkości.
Rzecz tylko w tym, aby to był prawdziwie akt religijny. Aby ogarnął całą naszą osobowość. Nie pozostał wyłącznie na płaszczyźnie obrzędowości albo wyłącznie na płaszczyźnie intelektualnej czy uczuciowej. Ale żeby zaangażował całą naszą osobę – rozumną i wolną, żeby porwał ją i zachwycił, przekształcił i przemienił, upodobnił do Boga samego.
A wtedy faktycznie jest szansa na to, że nastąpi przemiana nie tylko naszej osoby, ale życia społecznego, w którym uczestniczymy, w każdym jego wymiarze.
Przykładem takim są dwie postacie największe w życiu Kościoła: Piotr i Paweł. Obaj grzesznicy, ale i obaj wielcy święci – przemienieni przez kontakt z Jezusem w prawdziwych synów Bożych.
================================
XV NIEDZIELA ZWYKŁA
„Ziemia żyzna”
Można bardziej wierzyć, ufać, kochać. Bo to nie są w nas wartości stałe, ale rzeczywistość, którą zdobywamy. I dlatego to wyrażenie „można bardziej” wisi nad nami jak niebo otwarte. Bo przez wiarę, nadzieję i miłość wstępujemy do nieba.
I to jest nasze stałe źródło radości – że możemy goręcej kochać, głębiej ufać, bardziej wierzyć. Że możemy odpowiedzieć na wezwanie. To nasza głęboko ludzka odpowiedzialność za miłość, nadzieję i wiarę.
Czy można mniej wierzyć? Czy można mniej ufać? Czy można mniej kochać?
Można mniej kochać niż za dawnych lat. Można mniej ufać niż wczoraj. Można mniej wierzyć, niż przed chwilą. I to wyrażenie „można mniej” zieje pod naszymi stopami jak przepaść.
Bo wszystko jest w naszych rękach. Wszystko w naszej gestii. Wszystko do zdobycia. Wszystko do stracenia. Bośmy ludźmi. I jeżeli zatroszczymy się o to „więcej”, to więcej zdobędziemy wiary, nadziei i miłości. Jeżeli się nie zatroszczymy, to nie tylko nie zdobędziemy więcej, ale stracimy to, co mamy.
Przecież wiemy, że Bóg sam nie może nic bez nas. Bóg nie może nic bez naszego przyzwolenia. Nic nie może nam dać, gdy tego nie pragniemy. Gdy nie zatęsknimy. Gdy nie chcemy. Gdy nie prosimy. No to prośmy: Przymnóż nam wiary, przymnóż ufności, przymnóż miłości.
==================================
XVI NIEDZIELA ZWYKŁA
„Siewca”
Jakie jest twoje słowo? Jest ziarnem – czy plewą? Jest pszenicą – czy kąkolem? Jakie jest twoje słowo?
Nie zapominaj, że słowo zdradza. Twoje słowo cię zdradza. Rzymianie mówili: „si tacuisses, philosophus mancisses” – „Gdybyś milczał, miałbym cię za filozofa”. Ty jesteś taki, jakie jest słowo, które wypowiadasz. Jeżeli mądrze mówisz, to dlatego, że jesteś mądry. Jeżeli głupio mówisz, to dlatego, że jesteś głupi. Gdy pięknie się wyrażasz, to dowodzi, że jesteś piękny. Gdy po chamsku się wyrażasz, to dowodzi, Ze jesteś chamem. Jeśli prawdę mówisz – prawdomówny jesteś. Jeśli kłamiesz – kłamcą jesteś.
Ale zdawaj sobie również z tego sprawę, że słowo tworzy, buduje, kształtuje tego, który je wypowiada. Twoje słowo cię tworzy. Twoje słowo cię kształtuje. Twoje słowo cię buduje. Ty udoskonalasz się przez swoje słowo albo się niszczysz.
Jeżeli starasz się mówić pięknie, stajesz się piękniejszy. Jeżeli starasz się mówić mądrze, to stajesz się mądrzejszy. Jeżeli starasz się mówić prawdę, to stajesz się prawdziwszy. Wartość twojej osoby rośnie.
Jeżeli wybuchasz wściekłością – rozlatujesz się wewnętrznie. Jeżeli podlizujesz się – podlejesz. Jeżeli okłamujesz – parciejesz. Jeżeli zbywasz – głupiejesz.
* * *
Dobrze, gdy potrafisz się wznieść do mowy odkrywczej, mądrej, inspirującej, pobudzającej do myślenia ciebie samego i twoich bliskich.
Dobrze, gdy potrafisz się wznieść na wysokość swego zadania, które On ci postawił – tobie, który mówisz. Gdy stać cię na to, by mówić prawdę, by mówić mądrze, by mówić pięknie. Gdy stać cię na to, aby budować swoją osobowość słowem mądrym, szlachetnym, polskim.
Proś Boga o przebaczenie za każde swoje słowo nie takie, jak być powinno. Gdy było małe, zachwaszczone.
Za twoje gadulstwo, za twoją gadaninę, za twoje lanie wody, a nawet lanie pomyj. Za niemądre gadanie, za głupie gadanie, za złe gadanie. Za bezczelne gadanie, za prymitywne gadanie, za chamskie odzywki, za przezwiska, przekleństwa. Za zaśmieconą polszczyznę. Należałoby przeprosić słuchaczy takiej twojej mowy za zgorszenie, które spowodowałeś.
=====================================
XVII NIEDZIELA ZWYKŁA
Aby jakiś polityk mógł się nazwać politykiem religijnym – czy nawet chrześcijańskim – to nie wystarczy, że jest ochrzczony, że chodzi do kościoła nawet w każdą niedzielę, że uczestniczy w nabożeństwach z okazji święta Konstytucji Trzeciego Maja czy Święta Niepodległości. Nie wystarczy, że kontaktuje się z biskupem i że ma zdjęcie z Papieżem. Ale gdy w swoim postępowaniu politycznym reprezentuje linię sprawiedliwości i miłości społecznej.
A przy tym, jeżeli walczy nie o stołek, ale o sprawę. Jeżeli nie dąży do tego, aby dorobić się fortuny, wykorzystując swoje stanowisko polityka. Dopiero wtedy jest politykiem chrześcijańskim.
A więc nie są ważne gesty dewocyjne i dewocyjne zachowania. Bo jeżeli jakiś polityk do tego się ogranicza, uważając siebie za polityka chrześcijańskiego, to jest parodia. To jest kompromitacja jego samego i religii, którą uważa, że wyznaje.
* * *
Twoja religijność jest weryfikowana przez życie świeckie. Jeżeli w życiu świeckim jesteś uczciwym człowiekiem, to znaczy, że jesteś religijny. Niezależnie od tego czy mówisz o tym, czy nie mówisz. Jeżeli twoje życie świeckie nie świadczy o tym, że jesteś człowiekiem religijnym, to nie jesteś człowiekiem religijnym – chociażbyś nie wiem jak przysięgał i oświadczał, i chodził do kościoła w niedziele i święta.
===================================
XVIII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Zlitował się”
Starość to brak nadziei. Brak miłości i brak wiary. To poczucie przegranego życia. Niepotrzebności. Beznadziei. Zniechęcenia. Rezygnacji. Obojętności. Smutku. A nawet rozpaczy.
A przecież możemy być młodymi, jeżeli tylko tego zechcemy. Ludzie dojrzali mówią z nostalgią i tęsknotą o tych czasach, kiedy należeli do młodzieży. Ludzie trzeciego wieku wspominają te lata z rozrzewnieniem, kiwając głową. A tak naprawdę, w każdym z nas są pokłady młodzieżowe. W każdym z nas żarzy się ten ogień święty wielkości, wspaniałości. Chociaż już obecnie liczysz 20 lat, 40 czy nawet 80, jest w tobie ta warstwa młodzieżowa – twojej jasności, zapału, wielkoduszności. I zawsze możesz do niej sięgnąć.
Bo być młodym, to nie tylko być człowiekiem, który jest otwarty, wychylony do przodu, widzi dalekie horyzonty, ma pełno dobrych pomysłów na rozwiązanie wszelakich problemów, nie boi się trudności. Ale być młodym to przede wszystkim wierzyć w sens pracy, w sprawiedliwość, prawość i uczciwość, miłość, przebaczenie, pokój.
A tym, co spina młody wiek, to fakt, że taki człowiek jest nie do pokonania. Bo gdy nawet obalą go na ziemię – to się dźwignie. Gdy nawet przekreślą wszystkie jego marzenia – to i tak się nie podda. Bo gdy nawet wmówią mu, że to nieprawda – to i tak nie uwierzy. Młodość to umiejętność uruchomienia w sobie tych sił, które drzemią w każdym z nas niewykorzystane. To uruchomienie naszej wiary, nadziei i miłości.
=====================================
XIX NIEDZIELA ZWYKŁA
„Panie, ratuj”
Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego ma nie tylko wyjednywać Miłosierdzie Boże, ale – jak każda modlitwa – ma jednoczyć nas, utożsamiać nas z Miłosierdziem Bożym. To właśnie wyraża tekst, który znajdujemy w „Dzienniczku” świętej Faustyny. Jeden z najważniejszych tekstów modlitewnych:
„Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich.
Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, abym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój”.
Na tym polega odnowa każdego indywidualnego człowieka jak i odnowa całego społeczeństwa przez nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego.
===================================
XX NIEDZIELA ZWYKŁA
„Ulituj się”
Miłosierny Bóg. Okazało się, że nam brakowało tego sformułowania. Że to jest słowo-klucz, prawie że kamień mądrości, że to słowo jest jak światło w ciemnościach, jak mądre słowo w pustej gadaninie, jak przyjazny głos w zgiełku, jak odpowiedź na nieskończone ciągi pytań bez odpowiedzi. Jak słowo prawdy – proste jak drzewo w lesie, surowe jak chleb razowy, ale otwierające bramy.
Wszyscy wiemy, że Bóg jest miłością. Tego uczono nas, że z miłości stworzył świat i stwarza na co dzień i na każdą chwilę. To tłumaczono nam od dziecka, że Bóg stworzył nas z miłości. Ale słuchaliśmy tego jak bajki o żelaznym wilku. Przyjmowaliśmy to bez przekonania. No bo jak? Po ludzku rozumując – a przecież inaczej nie potrafimy rozumować – miłować można wtedy, jeżeli jest partnerstwo, gdy istnieje równość między stronami. Ale gdy stajemy przed Absolutem, wtedy nie godzi się oczu podnieść, bo czujemy, jacy jesteśmy mali, słabi, przewrotni, zbrukani.
I przyszła Faustyna z tym sformułowaniem: Miłosierny Bóg. A my z radością odkrywców potwierdzamy: Ależ tak, tylko tak! Absolut, ponieważ jest Miłosierdziem, potrafi się nad nami nachylić, prawie że nie widzieć naszych potknięć, nie słyszeć naszych błędów i przebaczać, pouczać, rozumieć.
I tak kongenialnie odczuł to słowo biskup Wojtyła. I gdy Watykan zabronił kultu obrazu Miłosierdzia Bożego, stanął w jego obronie i spowodował wycofanie się Watykanu. A jako papież wyniósł ją na ołtarze.
==================================
XXI NIEDZIELA ZWYKŁA
„Piotr – Opoka”
Trzeba znać swoje miejsce w życiu. Znać swoje miejsce w środowisku: w domu, miejscu pracy, wśród przyjaciół, znajomych. Nie wykraczać poza swoje prawa i obowiązki.
To przerażające zdarzenie: Jezus mówi do Piotra: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. A przed chwilą powiedział: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, bo ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż ja tobie powiadam: ty jesteś Piotr-Opoka. A na tej opoce zbuduję mój Kościół. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego”.
I co się z Piotrem dzieje? Gdy Jezus z kolei przepowiada swoją śmierć krzyżową, „Piotr wziął Go na bok i począł Mu robić wyrzuty”. Piotr uznaje, że ma prawo wziąć Jezusa na bok – kto Kogo bierze na bok, kto Komu robi wyrzuty? Piotr prawie zaczyna poklepywać Jezusa po plecach i upominać Go.
Krótko mówiąc: w głowie mu się przewróciło, stracił grunt pod nogami. Uznał, że jeżeli jest taki ważny, taki błogosławiony, taki obdarowany objawieniem, taki Piotr-Opoka, taki na którym Jezus zbuduje Kościół swój i powierzy mu klucze królestwa – wobec tego ma prawo, a nawet obowiązek tak się zachować wobec Jezusa.
I to jest ostrzeżenie dla każdego z nas. Każdemu to grozi. Nie tylko Piotr mógł zrobić głupstwo. Ale my coraz łapiemy się na tym, że uzurpujemy sobie prawo do tego, co do nas nie należy. Że zachowujemy się arogancko, a nawet po chamsku – wobec Boga, wobec braci naszych, wobec samych siebie.
A trzeba znać swoje miejsce w szeregu. I zachowując swoją własną godność, szanować godność drugiego człowieka. Abyśmy nie chcieli za wszelką cenę wyrastać ponad innych głowami. Na jakiejś wymyślonej podstawie, na jakichś wydumanych prerogatywach.
=================================
XXII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Zachować swoje życie”
To był wspaniały czas. Te tłumy, ta atmosfera – że jesteśmy razem, jednością, narodem. Czuliśmy, że ten nasz Papież docenia naszą wielkość – choć widzi nasze słabości, chwali to co dobre – ale ostrzega, wskazuje zagrożenia. Pod wpływem jego wzroku zobaczyliśmy się jakby w jakimś wielkim zwierciadle. I usłyszeliśmy – że potrafimy, że powinniśmy iść drogą zaufania Bogu, ludziom i sobie. Odważnie i bez wahania. Jakby to, co mówił, było wyrazem tego, co my sami myślimy. Przyznawaliśmy mu rację w głębi serca. Potwierdzaliśmy z radością, przyjmowaliśmy z przekonaniem. I chcieliśmy być prawi, uczciwi, ufający, czyści. Wierzyliśmy, że to możliwe, że stać nas na to.
Ale przychodzi kolejny tydzień, miesiąc. Blakną kolory, oddalają się okrzyki, jego głos coraz bardziej słabnie, mylą nam się zdania, zapominamy, jakiego użył słowa. Przychodzą nowe wydarzenia, sensacje, niespodzianki, zaskoczenia. Gdy ktoś przypadkiem wspomni tamte chwile, budzimy się jak z uśpienia, potwierdzamy: „O, tak, to było fantastyczne” – mówimy z coraz wątlejszym przekonaniem. I przechodzimy do następnego tematu. A przecież myślałeś, że to na zawsze, że tego nie zapomnisz, że to trwać będzie w tobie jak pomnik wykuty w skale. A tymczasem to tylko chwila ulotna? Jak wszystkie inne?
* * *
Ale przecież… Gdy Papież przyjechał do Polski po raz pierwszy, na wynik jego pobytu czekaliśmy rok. Po roku wybuchła „Solidarność”, która obaliła reżim komunistyczny.
Mówi się, że pielgrzymka ostatnia jest ważniejsza niż ta pierwsza, że jest najważniejszą pielgrzymką Papieża do Polski. Bo i potrzeby kraju są kolosalne – ekonomiczne, polityczne, społeczne, kulturalne. W każdej płaszczyźnie jesteśmy zagrożeni. Rośnie nasza słabość, bezradność, beznadzieja, a nawet rozpacz. Dlatego powinniśmy zrobić wszystko, aby nie zmarnować tego, cośmy otrzymali, cośmy zrozumieli, cośmy odczuli – cośmy postanowili w tamten wielki czas. Aby jego słowo wyrosło na glebie naszej duszy w wielkie drzewo i odmieniło nasze życie – napełniło prawdą, twórczością, radością. Żeby nam się chciało żyć na wielkich obrotach, w pełnym zaangażowaniu. Żeby odeszła od nas rezygnacja, smutek, rozpacz.
A więc czekamy na efekt tej pielgrzymki. Że wybuchnie w Polsce mądrość polityczna, gospodarcza i społeczna, ruch który ogarnie cały naród i staniemy się wielkim społeczeństwem, silnym państwem. Gotowi do wielkich zadań, które na nas czekają.
================================
XXIII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Upomnij go”
Każdy naród ma swoje pięć minut w historii ludzkości. Każdy naród ma wydarzenia, które są ważne nie tylko dla niego, ale dla całego regionu a nawet dla całego świata.
My kilkakrotnie mieliśmy swoje pięć minut w ciągu tysiąca lat naszej historii. Ostatnim takim wydarzeniem było podpisanie umów gdańskich 31 sierpnia 1980 roku.
To przecież nie tak dawno. Jeszcze niektórzy mają to w oczach, co się wtedy działo. Robotnicy Stoczni imienia Lenina w Gdańsku ogłosili strajk okupacyjny. Zamknięci za żelaznym parkanem domagali się nie tylko wyższych zarobków, ale domagali się zmian ustrojowych w państwie polskim w duchu demokratycznym.
Władze PRL-u robiły wszystko, aby ich wyśmiać, zdezawuować. Groziły najsurowszymi konsekwencjami. Wyglądało na to, że może dojść do masakry, że czołgi rozwalą bramy Stoczni, wjadą do środka i dokonają rzezi. Stoczniowcy byli świadomi tego zagrożenia i ściągali księży, aby odprawiali im Msze święte. I spowiadali się – jak przed śmiercią. Przyjmowali Komunię świętą – jak święty wiatyk na drogę ostateczną. Cały świat skierował oczy na Polskę. Zdjęcia robotników klęczących wokół ołtarza obiegły kulę ziemską.
I wygrali. Bo dołączyła do nich cała Polska. Strajki rozpowszechniły się po całym kraju. I został podpisany układ – umowa między robotnikami gdańskimi a władzami rządowymi. Od tego momentu rozpoczęła się lawina, która się nazywała końcem reżimu komunistycznego – nie tylko w Polsce, ale i w całym Bloku Wschodnim, ale i w Związku Radzieckim.
* * *
31 sierpnia o 23 otworzyłem radio – chciałem posłuchać wiadomości. Przecież to jest podsumowanie dnia. Tak słuchałem informacji z kraju i ze świata. Czekałem na wiadomości o świętowaniu 31 sierpnia. Ale była tylko prognoza pogody. O rocznicy ani słowa.
Zresztą podobnie rzecz się miała w naszych gazetach. Coś tam było, że ktoś gdzieś jakieś kwiaty złożył, ktoś tam był, a kogoś nie było. Takie ploteczki starych cioć przy herbatce. Świętowania narodowego nie było.
Mówi się: Trzeci Maja. Bardzo dobrze. Mówi się: 11 listopada. Bardzo dobrze. Ale czy 31 sierpnia nie jest to dzień wielki, wiążący najważniejsze wydarzenia świata? Bo to świat się przewrócił przez 31 sierpnia.
I doszło do tego, że gdy się mówi o obaleniu reżimu komunistycznego na świecie, mówi się z okazji rocznicy zburzenia muru berlińskiego. My poszliśmy w zapomnienie. Ważny był mur berliński. Już się nikt nie pyta, kto spowodował obalenie muru berlińskiego. Tego już nikt nie wie. I my też nie wiemy…
Jeżeli my sami siebie nie szanujemy, to nie miejmy pretensji, że nas nie szanują na świecie.
===================================
XXIV NIEDZIELA ZWYKŁA
„Miej cierpliwość”
Z czym? Z czym wchodzimy do Unii Europejskiej? Z jakim kapitałem? Z jakim przemysłem? Z jakim handlem? Z jakimi strukturami społecznymi? My – kraj wyniszczony, zubożony, zaniedbany mamy dołączyć do potęg gospodarczych, przemysłowych, kapitałowych. Żeby być jak kraj kolonialny, wykorzystywany na wzór afrykańskich kolonii? Czy to ma w ogóle jakiś sens? Czy to jest dobry pomysł?
Odpowiedź jest. Wchodzimy z mądrością. Z wiedzą. Z wykształceniem. Bo pieniądze są albo ich nie ma. Ale gdy się zdobędzie wykształcenie, to się je ma. Mądrość jest największym kapitałem, jakim powinno dysponować państwo wchodzące do Unii. Przykład – Finlandia.
My zaczynamy to przeczuwać. To już obserwujemy, że w ocenie społecznej są szkoły dobre, bardzo dobre i celujące. I są bądź jakie, przeciętne i złe. Nawet gdy chodzi o szkołę podstawową. Bardziej – gimnazja. Jeszcze bardziej – licea. Już rodzice, dzieci i młodzież robią wszystko, aby się dostać do tych najlepszych szkół. Można się przekonać o tym na podstawie tego, co się dzieje na początku roku szkolnego. Już rodzice się orientują, dzieci to rozumieją, a tym bardziej młodzież zdaje sobie z tego sprawę.
Selekcjonowane są również wyższe szkoły. Są takie, które się liczą i są takie, które nie zasługują na tytuł wyższej uczelni. Bo natworzyło się rozmaitych szkół wyższych pod dostatkiem. I bardzo dobrze. Ale niech trwa rywalizacja. Probierzem będzie poziom tych, którzy stanowią kadrę naukową uczelni. Bo jeżeli profesor ma pięć etatów, to nie jest profesor, ale błazen, który troszczy się nie o studentów, tylko o swoje pieniądze. Jeżeli naukowiec ma pięć etatów, to nie jest naukowiec, tylko błazen, który nie ma ani chwili czasu na badania naukowe, ale odtwarza raz nagraną płytę.
* * *
Gdy widzisz dziecko czy studenta, który lekceważy naukę, to zareaguj. Ale to nie ma być przymus. Nie – groza bezrobocia. Nie pręgierz: „Bo niczym nie zostaniesz”. „Bo nic z ciebie nie będzie”. „Bo nie będziesz miał noty bardzo dobrej”. Nie pręgierz, tylko zachwyt. Zachwyt mądrością. Tęsknota za mądrością. Pragnienie mądrości. Radość ze zdobycia wiedzy. A gdy tego nie ma, to stwórz mu tę motywację – żeby ciągnął do nauki, do szkoły, do książki, żeby mądrość mu imponowała.
Jak to zrobić? To twoja sprawa – ojcze, matko, nauczycielu, siostro, bracie. Niech się zachwyci mądrością.
====================================
XXV NIEDZIELA ZWYKŁA
„Ja jestem dobry”
Największą klęską chrześcijaństwa są wojny. Jezus powiedział: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali”. Dwa tysiące lat głoszona jest ta Ewangelia – i wojny wybuchają. Wśród chrześcijan. I wojny trwają. I wojny nie chcą się skończyć. Tak jak gdyby do nas nie docierało słowo Boże. Tak jakbyśmy nie rozumieli, że istotą Jezusowego przepowiadania jest prawda o Bogu-Miłości, że z niej wynika przykazanie miłości drugiego człowieka, że wszystko inne jest nieważne.
Może ktoś powiedzieć: „Trzeba się z tym apelem zwrócić do polityków, ministrów od spraw wojskowych, premierów, prezydentów. My, ludzie zwyczajni, nie mamy żadnego wpływu na to, co decydują rządzący. My z wojną nie mamy nic wspólnego”.
Ale czy na pewno? Czy to nie jest tak, że co się dzieje na górze jest odzwierciedleniem tego, co jest na dole? I w konsekwencji – jeżeli się chce coś wprowadzić na górze, trzeba najpierw zmienić na dole?
A my na dole prowadzimy wojny. W naszych domach, w naszych rodzinach, w naszych rodach, w naszych zakładach pracy.
Wojny frontalne albo podjazdowe, oficjalne albo partyzantka – podjazdy, spiski, knowania, podchody, obmowy, oszczerstwa, kłamstwa, oszustwa, zdrady, nieodzywanie się, omijanie się, niepodejmowanie dialogu, milczenie, gniewanie się, nienawiść, zemsta, ustawiczne realizowanie zasady tak zwanej sprawiedliwości: „Jak ty mnie, to ja i tobie”.
Jeżeli chcemy pokoju na górze, to zróbmy wszystko, żeby na naszych polach prywatnych wygasły ognie wojenne. Niechże słowo Jezusa zostanie przez nas przyjęte. Inaczej nie jesteśmy chrześcijanami. Inaczej nie jesteśmy Chrystusowi. Inaczej nie mamy możności spotkania się z Bogiem.
=================================
XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA
„>Idę<. Lecz nie poszedł"
Obecnie niekulturalne słowo nie jest traktowane jako wpadka – „że mi się przydarzyło, że powiedziałem takie słowo, jakiego nie wypadało powiedzieć”. Tylko to jest taka moda na chamskie wyrażanie się, na chamskie odzywki. Wystarczy posłuchać, jak rozmawia młodzież. Ale i dzieci ze szkoły podstawowej. Ale i dorośli. Nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, nawet w średnim wieku.
Ten zalew wulgaryzmów wszedł już na ekrany, do telewizora, do radia, do prasy, do literatury. Tu już nie ma mowy o wpadkach. To jest świadome epatowanie się takimi słowami.
Ale każda sfera naszego życia jest zależna od reszty. A z drugiej strony wpływa na resztę. My jesteśmy całością. Jeżeli mówimy po chamsku, jeżeli się zachowujemy po chamsku, to znaczy, że schamieliśmy.
Co to znaczy: „schamieliśmy”? Bliski temu pojęciu jest „brutalny”, „ordynarny”, „bezczelny”, wulgarny”, „grubiański”, „gruboskórny”, „tępy”. Mówiąc krótko, jest moda na takiego człowieka.
Istnieje współzależność mowy i osobowości człowieka. Język jest wyrazem mojej osoby. Ja dlatego mówię po chamsku, że jestem chamem. To nie jest tak, że jestem super kulturalnym człowiekiem i mówię po chamsku. Tylko to jest dowód, to jest ślad, wyraz tego co jest we mnie, jaki jestem. „Mowa twoja zdradza ciebie”. Przez to, co mówisz, ukazujesz się, objawiasz się, przekazujesz się. Jesteś tak odbierany.
==================================
XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Głowica węgła”
Dlaczego wracają? Rozmaite są powody, że wracają. Ale jeden z najbardziej wiarogodnych powrotów to są ci, którzy przestraszyli się swojego życia, siebie. Którzy dotknęli dna. Którzy nagle powiedzieli sobie: „I po co mi to? Po co mi to zbieranie pieniędzy, rzeczy, tytułów, po co mi ten wyścig po pierwsze miejsce? Ile jeszcze można?!” I wracają.
Najpierw pod chór. Tak tuż przy wejściu, przy bramie. Rozglądają się za swoim miejscem – przecież mieli tu miejsce. Potem przesuwają się do przodu. Zawadzają o konfesjonał. Aż do balasek. Aż do Komunii świętej.
Nie żeby nie narzekali. Narzekają. Na księży, na zakonnice, na instytucjonalizację Kościoła, na biurokrację kościelną, na pobożnych katolików, którzy nie żyją, jak żyć powinni – na tak zwanych dewotów, dewotki. Narzekają.
Ale czują się na miejscu. Ale czują, że to jest ich Kościół, to jest ich społeczność. Są przekonani, że należą – nawet nie do ludzi, ale do prawdy. Są z Bogiem. I Jego Synem, Jezusem Chrystusem.
Wrócili, bo na nowo zachwycili się Ewangelią. Nie dosięgają, nie dorastają do jej wielkości – wiedzą o tym. Ale to im nie przeszkadza. Chcą być razem, żeby piąć się w górę.
* * *
Ale wracają również ci, którzy nie odeszli, którzy są wierni od początku. Wracają do coraz głębszej wiary, do coraz silniejszej ufności, do coraz wspanialszej miłości. Bo życie nasze to jest stawanie się, to dorastanie. To coraz większa mądrość, coraz większe doświadczenie, to coraz większy rozsądek.
=================================
XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA
„Zaproszeni”
Ale my jesteśmy dobrymi ludźmi. Jezusa – Słowo Boże uszanowaliśmy. Idziemy za Nim, słuchamy Jego nauk, wierzymy w Niego. Uznajemy Jego posłańców – świętych Pańskich. I bierzemy z nich przykład.
Czego nam nie dostaje?
Zawsze tego samego. Wypełniania swojego powołania. Uświęci nas, gdy je będziemy prawdziwie realizować. Przez nie staniemy się w pełni ludźmi, w pełni wielkimi. To jest nasza szansa.
Tylko najpierw rozglądać się, nadsłuchiwać – do czego nas Bóg wzywa, najpierw namyślać się, zastanowić się – czego Bóg od nas żąda. A potem z zębem zabrać się do roboty.
I tak – niech matki będą matkami, niech żony będą żonami, niech mężowie będą mężami, niech ojcowie będą ojcami , niech dzieci będą dziećmi, niech studenci będą studentami, a profesorowie profesorami.
Można by tę litanię ciągnąć w nieskończoność – być tym, czym Bóg nas chce mieć, do czego Bóg nas powołuje. Twórczo, z radością. Wtedy staniemy się świętymi. Jeżeli nie lubisz tego słowa, to powiem: staniesz się człowiekiem. Nie lubisz tego słowa, to powiem: staniesz się wielki.
* * *
Faustyna Kowalska, gdy wstąpiła do klasztoru, dostała jako pierwsze zadanie obieranie ziemniaków w kuchni. Wytrzymała parę tygodni. A potem sobie powiedziała: „Ja nie wstąpiłam do klasztoru na to, aby obierać ziemniaki, ale na to, żeby się modlić i w ten sposób uświęcić”. I chciała odejść.
Na modlitwie przeżyła oświecenie. Zrozumiała, że obierając ziemniaki, można się również uświęcić, jeżeli będzie się obierało je z miłością do tych, którzy tych ziemniaków potrzebują.
===================================
XXIX NIEDZIELA ZWYKŁA
„Prawdomówny”
Na naszych oczach rozgrywa się dramatyczna rozmowa. Przyszli na nią wrogowie Jezusa w tym celu, aby Go zabić. Zgromadzili wszystkie siły. Faryzeusze złączyli się z odwiecznymi wrogami: zwolennikami Heroda. I sformułowali pytanie w ten sposób, że Jezus mógł na nie odpowiedzieć tylko „tak” albo „nie”. A każda z tych odpowiedzi oznaczała śmierć: „Czy wolno płacić podatek cesarzowi, czy nie?”.
I nie potrafili Go przyłapać na niczym, a wręcz przeciwnie, Jezus wykazał błędną drogę ich postępowania.
Spodziewać by się można, że nastąpi gwałtowna reakcja wściekłości. A tymczasem, jak św. Marek pisze, na końcu rozmowy z Jezusem ci, którzy przyszli Go zabić: „byli pełni podziwu dla Niego”. Rozmówcy okazali klasę najwyższej próby. Umieli zachować się szlachetnie.
Innymi słowy, to nadzwyczajni nieprzyjaciele. To niecodzienni przeciwnicy. To godni podziwu rozmówcy.
Ale rozmaicie bywa. Bo można przyjść na rozmowę, będąc przygotowanym znakomicie. Obwarowanym niepodważalnymi dowodami. Mając w zanadrzu wszelakie argumenty, fakty, przykłady. Być pewnym swojego zwycięstwa na sto procent. A tymczasem w trakcie rozmowy może się okazać prochem to, co było ze stali i z granitu; trocinami to, co było ziarnem; szmelcem to, co było precyzyjnie przygotowaną maszynerią.
I teraz wszystko od nas zależy – czy przyznamy rację przeciwnikowi: czy się zgodzimy, żeśmy ponieśli klęskę. Czy potrafimy zachować się z godnością, a nie upierać się przy swoim jak rozkapryszony berbeć, płaczący i tupiący nogami, że mu odebrano zabawkę.
==============================
XXX NIEDZIELA ZWYKŁA
„Ty jesteś Synem Boga”
Jak głosić Boga, który jest Miłością?
Jechać do dalekich krajów, gdzie ludzie nie słyszeli Dobrej Nowiny? Albo tu na miejscu mówić do ludzi, którzy znają Ewangelię, ale nic z niej nie rozumieją? Może stanąć na skrzyżowaniu ulic? Może zaistnieć w Internecie? Telewizji? Radiu? Gazetach? Książkach? Otworzyć okno i wołać: „Bóg jest! Bóg jest Miłością!”? Jak głosić Boga wśród swoich najbliższych w domu, w miejscu pracy? Zaczepiać ich, targać za rękaw: „Słyszałeś? Bóg jest!”?
A tymczasem głosić Boga to zupełnie inny wymiar przekazu niż wymiar informacji.
Możesz nie powiedzieć w życiu ani raz: „Bóg”, ale gdy jesteś mądry, twórczy, pracowity, serdeczny, przyjacielski, pomocny, przebaczający – ale gdy jesteś człowiekiem – wtedy Boga przekazujesz ludziom. Bo Bóg jest mądrością, twórczością, pokojem, ciszą, serdecznością, przebaczeniem.
I gdy cię spytają: „Jak to się dzieje, że jesteś taki mądry?”, „Skąd masz w sobie tyle pokoju?”, „Skąd u ciebie tyle radości?”, „Skąd tyle ufności? że się nie boisz – co będzie jutro, co będzie pojutrze, że się nie boisz! Skąd to?”
Wtedy możesz odpowiedzieć, że to wszystko z Boga, że to On ci daje siłę, pokój, radość. Wtedy możesz ludziom mówić o Bogu jako świadek – jako ten, kto ma dowód na to, co mówi: siebie samego.
I będziesz wiarogodny. I jako świadek możesz próbować przekazywać Boga również takimi środkami jak Internet, telewizja, książka, artykuł, muzyka, pieśń.
Ale jeżeli jesteś arogantem, leniem, ale jeżeli jesteś brutalem, kłamcą, obłudnym, chciwcem, pazernym na każdy grosz, oszustem – wtedy gdy będziesz ludziom mówił o Bogu-Miłości, bijesz ich w twarz! Czynisz krzywdę Bogu. Jesteś głosicielem szatana, chociaż usta masz pełne Boga. Chociaż mówisz pobożnie, jesteś zaprzeczeniem Boga – klęską Boga, bluźniercą Boga.
* * *
Tak byśmy chcieli życzyć sobie uśmiechniętych, mądrych księży, uśmiechniętych, mądrych zakonnic. Żeby każdy z nas mógł powiedzieć: „A ja mam takiego prawdziwego księdza. A ja mam taką prawdziwą siostrę zakonną”. Żeby o tobie mógł ktoś powiedzieć: „A ja mam taką prawdziwą chrześcijankę. A ja mam takiego prawdziwego chrześcijanina, który tak żyje, jak wyznaje”.
I jeszcze – tak byśmy sobie chcieli życzyć, aby każdy z nas uważał siebie za posłanego. Posłanego do ludzi, z którymi żyje na co dzień, aby sobą głosić im Boga – Miłość, Boga – Mądrość, Boga – Pokój, Boga – Przebaczenie.
==================================
WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
„Błogosławieni”
To święto całego stworzenia.
To święto zbawionych katolików i niekatolików. Wyniesionych na ołtarze i niewyniesionych na ołtarze. Zbawionych z innych religii jak i tak zwanych niewierzących, ale dobrej woli, którzy żyli w prawdzie, sprawiedliwości i miłości, zgodnie ze swoim sumieniem.
Ale to święto nie tylko ludzi zmarłych, lecz wszystkich żyjących. Wierzących i niewierzących, ludzi dobrej woli. Ale też tych złej woli. Oni też są stworzeni przez Boga z miłości. I niosą w sobie promień świętości. W nich też drzemie dobra wola, która mogłaby rozbłysnąć i może rozbłysnąć. Wszyscy oni są również ukochanymi stworzeniami Boga Najwyższego, który stara się o ich nawrócenie.
Bo wszyscy ludzie przez akt stworzenia są święci. Tym bardziej, że stworzenie nie dokonało się kiedyś na początku, ale odbywa się aktualnie, w każdej chwili.
* * *
Ale to święto nie tylko ludzi, także i całego świata. Wszystkich stworzeń – zwierząt, roślin, przyrody ożywionej, nieożywionej. Bo cały świat jest dziełem Bożym.
Innymi słowy, miłości Bożej, miłości Stwórcy nie możemy ograniczać wyłącznie do gatunku ludzkiego. Bóg stworzył z miłości nie tylko ludzi, ale wszystko, co istnieje. Wszystko zostało powołane do bytu aktem miłości.
Tak więc w każdym stworzeniu jest zawarty Duch Boży. A być stworzeniem Boga, znaczy być słowem Boga, wyrazem Boga.
Nie tylko człowiek jest więc stworzony na obraz i podobieństwo Boże, ale wszystko, co istnieje, jest stworzone na obraz i podobieństwo Boże. Każde stworzenie jest obdarzone na swój sposób rozumem i wolną wolą. Każde stworzenie jest obdarzone darem myślenia i podejmowania decyzji, jest obdarzone świadomością jak i umiejętnością oceny moralnej swojego postępowania.
Tak kot czy pies, mrówka czy pszczoła, drzewo czy trawa – każda roślina. Tak każdy nawet najbardziej prosty ustrój przyrody ożywionej – najprostsza komórka żyje świadomie.
Podobnie rzecz się ma z przyrodą nieożywioną. Ona też na swój sposób jest obdarzona świadomością – myśleniem i chceniem większej doskonałości. Odnosi się to tak do powietrza, wody, ziemi, skał jak do każdego atomu wchodzącego w skład wody, powietrza, ziemi.
* * *
Bóg jest Stwórcą wszelkiego stworzenia. Nie tylko tego widzialnego, ale i niewidzialnego, do którego należą aniołowie i szatani – aniołowie upadli. Ale ci ostatni też są umiłowanymi stworzeniami Boga. I w nich jest promień dobra, jakaś dobra wola i miłość, która może rozbłysnąć i zdecydować o kształcie osobowości. Na ich nawrócenie Bóg liczy, na nie czeka, spodziewa się.
Podobnie ma się sprawa z ludźmi potępionymi. Oni nie zostali przez Boga odrzuceni czy nawet przez Niego znienawidzeni. Oni swoim życiem odwrócili się od Boga, ale mogą do Niego powrócić, jeżeli tylko zechcą. Również na ich nawrócenie Bóg liczy.
* * *
I na tej zasadzie świat jest pełen sensu, który płynie ze Stwórcy samego. To On nadaje sens wszystkim stworzeniom, światu całemu. Nie tylko naszej kuli ziemskiej, nie tylko naszemu układowi słonecznemu, naszej galaktyce, ale milionom galaktyk, które istnieją we Wszechświecie.
Ziemia, ludzie na ziemi są wpisani w jeden wielki hymn radości, jaki płynie z faktu istnienia. I święto Wszystkich Świętych pozwala nam zatrzymać się na tej tajemnicy.
===================================
cd. OKRES ZWYKŁY (2)