CZAS
PRÓBY
Biada wam bogaczom, bo macie pociechę waszą
Im bardziej mamy gdzie mieszkać, co jeść, w co się ubrać, tym wyraźniej staje przed nami pytanie: po co żyć? Ale wykręcamy się od niego. Udajemy zajętych swoimi troskami, zaaferowanych rozlicznymi kłopotami. Spychamy to pytanie w rejestr spraw odkładanych do późniejszego załatwienia, gdy będziemy mieli spokojną głowę.
I może się zdarzyć, że odniesiesz sukces: przestanie cię dręczyć to pytanie. Pozostaną tylko sprawy jeszcze lepszego mieszkania, ubrania, jedzenia.
Troszczysz się i frasujesz o bardzo wiele
Coraz bardziej jesteś zalatany, zagoniony, zagadany, zapracowany, zajęty. Coraz bardziej gubisz siebie. Coraz bardziej przestajesz być sobą, a jesteś już tylko jednostką popychaną impulsami z zewnątrz, której pozostaje tylko instynkt samoobrony: chaotyczne tłuczenie ramionami, byle się utrzymać na powierzchni.
Czasem łaska, jak mokra gałąź, trzaśnie cię po twarzy. I przerazisz się siebie. „Co się ze mną stało, co życie ze mnie zrobiło?” Czasem łaska, jak mokra gałąź, trzaśnie cię i oprzytomniejesz, aby się ratować. A czasem już nawet ona nie pomoże.
Bądźcie doskonałymi
Coś zrobił ze swoim pragnieniem wielkości? Jak przeżyłeś swoje zderzenie się z innymi ludźmi? Czy skwitowałeś je stwierdzeniem, że wszyscy są głupi, czy też przeciwnie: gdy ci udowadniali, że to ty jesteś słaby, poszedłeś w kolekcjonowanie pieniędzy, tytułów, stanowisk, urządzanie mieszkania, w zasiedziałość.
A prawda jest taka, że każdy z nas jest stworzony przez Boga jako ktoś niepowtarzalny, jedyny, któremu nikt inny zagrozić nie może.
A prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca i tylko wrastając w środowisko, otwierając się na nie, potrafimy w pełni rozwijać swoją indywidualność.
Trzcina chwiejąca się od wiatru
My, wychowani pod stołem. Ustawiali nas pod sznurek, bili po łapach, wsadzali do kąta, klepali po główkach, dawali cukierki – przycinali nam czuby, żeby ich wichry nie czesały. Wciąż musieliśmy uważać na siebie, żeby się nie spocić, żeby nie zmarznąć, żeby nam nic nie zaszkodziło. Nauczyliśmy się nie wkładać palców między drzwi, nie narażać się, nie ryzykować. I już się cieszymy, że jesteśmy roztropni, opanowani, zimni, niewyrywający się do przodu.
Jak tu teraz pragnąć wody życia, jak wychodzić w ciemną noc, by szukać prawdy, brać gołymi rękami żagwie z ogniska, pracować do siódmego potu – jak tu teraz zastawić się aż do krwi?
Jeść nieobmytymi rękami człowieka nie plami
Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym. Gdy uchybisz w tym względzie, nie rób sobie zbytnich wyrzutów. Bo może się w tobie wytworzyć przekonanie, że na tym polega istota twojego życia. A przecież chodzi o twoją wewnętrzną uczciwość, o czystość twoich intencji, o twoją bezinteresowność.
Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym, bo może się zdarzyć, że osiągniesz sukces w tym względzie, i tak otoczenie twoje, jak i ty sam uznasz, że postępujesz poprawnie – a nawet nie zauważysz, że wnętrze twoje jest kłębowiskiem żmij.
Idź precz, szatanie
Tłumacze Ewangelii rozmaicie usiłowali wyinterpretować ten tekst. Ale zawsze wychodzi na przekleństwo: „idź precz, szatanie” – słowa Jezusa do pierwszego ucznia, który będzie opoką Kościoła. A przecież on chciał Jego dobra. Chciał Go uratować przed męką i śmiercią krzyżową. Chciał, aby On mógł dalej przemierzać wzdłuż i wszerz ziemię Palestyny, cieszyć się chłodem poranków i upałem lata, aby mógł dalej głosić piękne nauki o miłości Boga i bliźniego; przecież one były tak bardzo ludziom potrzebne.
Czy ty jesteś chrześcijaninem? Czy ty jesteś gotów powiedzieć to samo tym, którzy cię powstrzymują, żebyś nie poszedł za daleko i wskazują ci wygodne gniazdko? Czy ty jesteś gotów powiedzieć to sobie samemu, gdy rodzi się w tobie pokusa wygodnictwa i oportunizmu?
Bo jeśli ziarno nie obumrze
Nie, nie szukaj cierpienia: klęsk, niepowodzeń, upokorzeń. Nie proś o nie. Ale wiedz o tym, że ich obecność w twoim życiu jest czymś prawidłowym – a nawet czymś nieodzownym. Zgoda, tego nie jesteś w stanie powiedzieć sobie podczas cierpienia. Wtedy jest tylko cierpienie. Chociaż nawet wtedy gdzieś w głębi twojej świadomości musi tkwić przekonanie, że to jest prawidłowe. – Bo dopiero kiedy napotykasz opór, wtedy się stajesz.
Największa pokusa, która ci zagraża to ta, żeby spokojnie przejść przez życie. I nie narazić się ani tym z lewej, ani tym z prawej, ani tym w górze, ani tym na dole, ani tym bliskim, ani tym dalekim. Gdybyś dwa razy żył, to jeszcze mógłbyś sobie pozwolić na to, żeby jedno życie przeżyć spokojnie. Ale żyjesz tylko raz. I tylko raz masz szansę ocenić wszystko w prawdzie, powiedzieć wszystko, co myślisz, powiedzieć „tak” i powiedzieć „nie”, zrobić wszystko, co chcesz – stać się człowiekiem. Tylko jeden raz masz taką szansę.
Niech mowa wasza będzie: tak – tak, nie – nie
Co to jest ta wolność nasza? Co to jest ta tolerancja nasza? A może to po prostu tylko strach przed popatrzeniem prawdzie w oczy, przed podjęciem męskiej decyzji z wszystkimi bolesnymi konsekwencjami, jakie ona przynieść może; zepchnięcie jej na dzień następny, a potem jeszcze na następny – byle dalej.
Co to jest ta dobroć nasza? A może to tylko lenistwo, które nie pozwala przeanalizować i dogadać sprawy do końca.
I tak żyjemy na co dzień z tymi ludźmi, którym powinniśmy powiedzieć prawdę w oczy, a nie powiedzieliśmy. Potykamy się o stosy spraw niezałatwionych. Żyjemy na niby. Narastają złogi fałszu, niedomówień, kłamstwa. I tak robaczywiejemy, gnijemy w tych unikach, niewyjaśnionych sprawach.
Aż tak narośnie w tobie pogarda do siebie samego i tak się spiętrzy w tobie niechęć do ludzi, że życie ci zbrzydnie. I sam sobie będziesz winien.
Kłamstwem jest
Czasy niepewne należy przeczekać: ostrożnie się kłaniać i ostrożnie rozdzielać kopniaki. Raczej przysłuchiwać się – to się może przydać – a jeżeli mówić, to na tyle ogólnie, żeby byli zadowoleni i ci z jednej, i ci z drugiej strony. Niech się zapaleńcy żołądkują i nadstawiają karku. Przeczekać, aż się wszystko wyjaśni; wtedy można będzie wkroczyć i oświadczyć: „tak jak mówiłem” – i zająć odpowiednie stanowisko.
Tylko wtedy nie mów, że jesteś chrześcijaninem.
Każdy, kto jest z prawdy, słucha głosu mego
Jezus zginął za prawdę. Tylko ten, kto mówi tak, jak myśli, jest Jego uczniem, chociażby to czynił nie w Jego imię, chociażby wcale się do Niego nie przyznawał. Ten, kto nie ma odwagi mówić prawdy, nie jest Jego uczniem. Chociażby się za takiego uważał.
Aby radość wasza była pełna
Rozpręż się. Bądź sobą. Uchwyć rytm twojej osobowości. Żebyś się mógł cieszyć życiem. Bo to jest największy dar, jaki otrzymałeś od Boga – życie. Bo ty jesteś największym darem: twoja niepowtarzalna osobowość. I zostań takim, jakim cię Bóg stworzył. Oswój instytucje, ludzi, rzeczy, które na ciebie napierają. I nie daj się im przystrzyc. I nie daj się im zgwałcić. Bądź sobą. Tylko wtedy możesz dać odpowiedź Bogu na ten największy dar – szczęściem swoim.
Którzy zdobywają Królestwo Niebieskie
Wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że wychowamy grzecznego, ulizanego człowieczka – z „dzień dobry” i z „do widzenia”, i z „przepraszam”; spowiadającego się z opuszczonych paciorków codziennych i brzydkich myśli; przestraszonego sobą, ludźmi, światem; bojącego się wielkich pomysłów, wielkich zachwytów, wielkich gniewów; bojącego się samodzielnych myśli, samodzielnych kroków, samodzielnych czynów.
Tacy nie zdecydują się iść za Jezusem, chociażby nie wiem jaka gwiazda się im objawiła, chociażby nie wiem jacy anieli im śpiewali. Zostaną – ostrożne, wyrachowane człowieczki, gotowe dla zachowania spokoju i równowagi zadeptać każdego, kto wyrasta ponad nich. A co najgorsze, że wszystko to zrobią w imię Jezusa Chrystusa, nie rozumiejąc nic z Jego wielkości.
Którzy utrudzeni jesteście
Gdzieś w głębi duszy wierzyłeś, że w twoje niedziele zawsze będzie słońce, w twoje zimy – na polach śnieg i mróz, w twoje lata – niebieskie niebo. I że będziesz mógł bez przeszkód rozwijać swoje talenty na pożytek ludzi. A tymczasem schodzą ci lata na szamotaniu się w labiryntach, wpadaniu w ślepe uliczki w walce o mieszkanie, ubranie, jedzenie, posadę.
Gdzieś w głębi duszy ufałeś, że gdy ludziom okażesz choć trochę dobrej woli, serdeczności, przyjaźni, to ich sobie oswoisz. A tymczasem musisz się wciąż borykać z głupotą swojego otoczenia, przepychać się przez złośliwości, przeskakiwać, ze zmiennym szczęściem, zastawione na ciebie pułapki.
– I tak niczego nie umknąłeś. I musiałeś wszystko przeżyć, co tylko człowiek potrafi. I już wiesz, że jeżeli cię coś jeszcze nie spotkało, to spotka cię na pewno.
Gdzieś w głębi duszy myślałeś, że to tylko On musiał mieć takie życie najeżone obłudą, głupotą i nienawiścią przeciwników.
Błogosławieni ubodzy, albowiem ich jest Królestwo Boże
Chrześcijaninowi nie może się dobrze powodzić.
Czy może się chrześcijaninowi dobrze powodzić, jeżeli miłuje nieprzyjaciół swoich, modli się za tych, którzy go prześladują, dobrze czyni tym, którzy go krzywdzą, daje, gdy go proszą, nie odwraca się od tych, co chcą od niego pożyczyć, darowuje płaszcz temu, który zabrał mu suknię, z tym, który przymusza go iść tysiąc kroków, idzie dalszych dwa tysiące, a jego mowa jest: „tak – tak, nie – nie”. Jeżeli szuka Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a nie troszczy się zbytnio, co będzie jadł ani co będzie pił, ani czym się będzie przyodziewał.
A jak się tobie powodzi?
Abyście byli dziećmi Ojca waszego, który jest w niebiesiech
Czy jeszcze jesteś osobą? Czy jeszcze nie rozmyłeś się w masie? Czy masz swoje zdanie, opinię, stanowisko? I to nie w głębi duszy, w cichości swojego serca, nie gdzieś w małym gronie starych kumpli, którzy potrafią tylko gadać, ale czy je potrafisz wynieść na rękach i obronić?
Czy masz godność osobistą? Czy zdarza ci się, że wstydzisz się przed samym sobą? Czy wiesz, co to być odpowiedzialnym przed swoim sumieniem? Czy mają dla ciebie znaczenie słowa takie, jak szlachetność, prawość? A może te słowa są już dla ciebie obce, nieważne, nic nieznaczące, a może ich już nie rozumiesz…
A może już jesteś jak to masło, które można krajać we wszystkich kierunkach, które można rozsmarować. A może już jesteś tylko obywatelem statystycznym. A może jesteś już po prostu zerem.
Który znalazł perłę
Jaki ty jesteś wśród tych wszystkich, którzy, zaprzeczając swojej godności ludzkiej, zapierając się swojego zdania, za cenę posłuszeństwa we wszystkim i kiwania głową, za cenę upodlenia i pogardy dla samego siebie, robią karierę, robią majątek? Jaki ty jesteś wśród tych, którzy rozdrapują pazurami pieniądze, ściągają się ze stanowisk, zrzucają z zajmowanych foteli, idą do góry, depcząc tych, których zwalili z nóg, zbierają, kolekcjonują meble, obrazy, gromadzą pieniądze, mnożą kontakty, znajomości, zapewniają sobie poparcie? Czy jest w tobie pokój? Czy patrzysz się na nich ze zdziwieniem, z przerażeniem, z politowaniem, ze współczuciem – tak jak na ludzi chorych, opętanych, zamroczonych, nienormalnych? Czy cieszysz się, że możesz się patrzeć na to z dystansu, z odległości. Czy ty cieszysz się, że masz dar wiary? Czy ci nie żal, że oni idą w górę, bogacą się, a tyś został z tyłu?
Czy nie ma w tobie ziarnka goryczy? Uważaj, żeby się ono nie rozrosło w drzewo.
Przyjaciele
Życzę ci, abyś miał człowieka, który cię nie sprzeda nawet wtedy, gdy będzie mógł dobrze na tym zarobić. Abyś mógł spokojnie iść obok niego, nie bojąc się, że cię zepchnie z drogi. Abyś mógł go puścić spokojnie przed sobą, wiedząc, że ci nie zatarasuje przejścia. Abyś mógł go zostawić poza sobą bez strachu, że ci wbije nóż w plecy. – Abyś miał człowieka, który za tę lojalność wobec ciebie nie zagarnie ci twojej wolności, twojego czasu – ciebie samego.
Życzę ci, żebyś nie sprzedał swojego przyjaciela nawet wtedy, gdy będziesz mógł na nim dobrze zarobić. Abyś go nie zepchnął w przepaść, abyś mu nie tarasował drogi, abyś mu nie wbił noża w plecy – abyś za tę lojalność wobec niego nie zażądał wyłącznego miejsca w jego życiu, w jego myślach, w jego czasie. – Abyś go nie chciał zagarnąć dla siebie, jako swoją własność.
Szukajcie
Nie mów, że jesteś postępowy. Ani nie mów, że nie jesteś postępowy. Nie mów, że jesteś konserwatywny. Ani nie mów, że nie jesteś konserwatywny. Nie mów, że jesteś intelektualistą. Nie mów, że jesteś specjalistą.
Nie mów, że wszystko, co było dawniej, było dobre. Ani nie mów, że wszystko, co było dawniej, było złe. Nie mów, że wszystko, co nowe, jest dobre. Ani nie mów, że wszystko, co nowe, jest złe.
Dlaczego kamieniejesz? Bądź wolny. Zawsze otwarty, świeży, przygotowany. Nie bój się, że wtedy łatwo cię przewrócić, zdmuchnąć, zniszczyć. W ogóle nigdy niczego się nie bój.
Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, a innemu jeden
Gdzie są te świetne dziewczęta? Gdzie są ci wspaniali chłopcy? Jeszcze masz ich w oczach: tak bardzo kolorowi, tak bezkompromisowi, tak prości i bezpośredni. Jeszcze słyszysz ich ostre krytyki, szerokie plany, odważne zamierzenia. Ilu z nich takimi zostało? A gdzie ogromna reszta? Wypadły pióra ze skrzydeł, wypróchniały zęby, roztopili się, wsiąkli w szary tłum.
A jaki ty jesteś?
Dopóty masz szansę realizacji swojego człowieczeństwa, dopóki sobie to pytanie zadajesz.
Kto chce być większym w Królestwie Niebieskim
Być człowiekiem.
Tylu było grzecznych chłopczyków, grzecznych dziewczynek, którzy wyrośli na fatalnych chłopców i fatalne dziewczęta. Tylu było świetnie zapowiadających się młodych ludzi, którzy szybko zajęli się robieniem pieniędzy. Tyle było świetnych koleżanek, kolegów, którzy po zajęciu stanowisk kierowniczych stali się niemożliwi. Tylu było zacnych mężów, cnotliwych żon, którzy na stare lata zamienili się w filistrów, kabotynów, sybarytów.
Być człowiekiem – być chrześcijaninem.
Gdy się zestarzejesz
Nie wolno całe życie przemaszerować w jednakowym mundurze.
Nie możesz postępować jak dziecko, gdy już dzieckiem nie jesteś. Nie możesz postępować jak licealista, gdy już jesteś studentem; jak student, gdy już pracujesz samodzielnie; jak zwyczajny pracownik, gdy jesteś kierownikiem; jak kawaler, gdy jesteś żonaty. Zmieniają się twoje funkcje, obowiązki, prawa i odpowiedzialność. Zmienia się twoje życie, zmieniasz się ty. Trzeba się przesiadać, chociaż nieraz nie będzie ci się chciało rezygnować z dotychczasowego statusu. Inaczej narobisz wiele zła sobie i ludziom, a w dodatku będziesz śmieszny.
Biada światu dla zgorszenia
My niepoprawni indywidualiści, którzy uważamy sobie za ujmę spostrzec obok siebie człowieka równego nam, którzy nawet myśleć nie chcemy, jak bardzo jesteśmy wynikiem poprzednich pokoleń, którzy nawet wiedzieć nie chcemy, że z naszą śmiercią nie zejdzie w otchłań cały świat, którzy chcemy uratować swoją wartość osobistą przynajmniej w wymiarze naszego pokolenia, którzy nie potrafimy do drugiego człowieka powiedzieć: bracie.
Niezależnie od tego ile masz lat, odchodzisz. Uwierz w to, że jesteś tylko liściem na drzewie, które nazywa się ludzkością. Nie udawaj, że nie słyszysz za sobą coraz wyraźniejszych kroków nowego pokolenia. Uświadom sobie, że ono jest wpatrzone w ciebie. Będzie takie, jaki ty jesteś – jesteś za to pokolenie, które idzie za
tobą, i za wszystkie następne, odpowiedzialny.
Bo podobni jesteście do grobów pobielanych
Kim ty naprawdę jesteś? A może ty sam już tego nie wiesz, bo ukryłeś się przed sobą w dymnej zasłonie swoich sztuczek, chwytów, zagrań. Zakryłeś swoje prawdziwe oblicze przed samym sobą transparentem pozy, udawania.
Ale musisz zobaczyć siebie. W imię twojego człowieczeństwa, w imię twojego zbawienia. Wpatruj się w siebie, chociażbyś się ukazał sobie jako pustka bez dna; chociażbyś zobaczył siebie jako otchłań pełną złości, fałszu, nieprawdy. I nie rezygnuj, ale walcz o prawdę w swoim życiu, o to, żeby czyn twój i twoje słowo reprezentowały to, co jest w tobie.
Nie sądźcie według pozorów
Za kogo byś się przebrał? Za dziewczynę czy za chłopca, za atletę czy klowna, za tancerkę meksykańską czy szeryfa, za gitarzystę i śpiewaka, za gwiazdę filmową – żeby tak przeżyć jeden dzień, jak chciałbyś przeżyć wszystkie. A może taka chwila dana ci jest po to, abyś zobaczył, jak wielkie bogactwo w tobie tkwi, dotąd niewykorzystane z powodu twojej nieśmiałości, lenistwa.
Za kogo byś się przebrał? Za pirata czy prostytutkę, Don Juana czy gangstera, nożownika czy wampira – żeby tak pohulać jedną noc, jak chciałbyś całe życie. A może taka chwila dana ci jest po to, abyś zobaczył, ile w tobie drzemie zła, brutalności, chamstwa, brzydoty, dotąd w pełni nieujawnianej z powodu twojej nieśmiałości, lenistwa czy braku okazji.
Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni
Nie czekaj, że nadejdzie kiedyś twój czas i wreszcie zostanie doceniona twoja praca, zrozumiane twoje intencje, uznane twoje starania, że przekonają się do ciebie także twoi przeciwnicy i otrzymasz pochwałę godną twojego życia. Bo nawet gdyby do tego doszło, to i tak już jutro przyjdzie lepszy od ciebie; bardziej interesujący, oryginalny lub bardziej pracowity, ofiarny, zaangażowany, który skoncentruje na sobie uwagę, pozyska twoich sympatyków, a ty – odejdziesz w cień.
Siedmiokroć na dzień upada
My, pokolenie Kaina. Nie potrafimy postawić kroku, aby nie przydeptać. Nie potrafimy ręki położyć, aby nie zgnieść. Nie potrafimy dać, aby nie zabrać. Nie potrafimy się śmiać, aby nie urazić tych, którzy płaczą. Nie potrafimy pochwalić, aby nie skrzywdzić tych, których nie chwalimy. – Nie potrafimy kochać, aby nie skrzywdzić tych, których nie kochamy.
A tak byś chciał w bieli, z czystymi rękoma, nienaganny, świetlany. A tak cię oburza najmniejsza krytyka, zarzut.
A ręce masz brudne. A krwią jesteś pochlapany.
Faryzeusze
Uważaj na siebie zwłaszcza wtedy, gdy chcesz uzyskać coś od ludzi: posadę, lepszą posadę, mieszkanie, lepsze mieszkanie, pożyczkę, stypendium, wyjazd, poparcie, interwencję – załatwienie jakiejś sprawy dla siebie albo dla swoich bliskich. Żeby nie za wszelką cenę – nie za cenę twojej godności osobistej: sztuczne nawiązywanie znajomości, nieprawdziwe przyjaźnie, prezenty, listy, karteczki z wyrazami pamięci, serdeczności, przyjęcia, przytakiwanie, pochwały, zachwyty, odprowadzanie, przyprowadzanie.
Odgrażasz się, że jak tylko uzyskasz to, o co ci chodzi… Mylisz się. Już się nie odegniesz. Będziesz zawsze żebrakiem.
Bił się w piersi
Kontroluj siebie, gdy popełnisz jakieś zło, bo wtedy – w obawie, byś sam sobie nie musiał odebrać tego, co tak bardzo chcesz mieć, by ci nie wyrwali tego, co zdobyłeś, albo w panice przed czekającymi cię konsekwencjami: utrata stanowiska, pieniędzy, dobrego imienia – będziesz na gwałt gromadził argumenty, które by uzasadniły słuszność twojego postępowania.
Bądź dla siebie wtedy bezwzględny. Nazywaj kłamstwo – kłamstwem, oszustwo – oszustwem, kradzież – kradzieżą, fałsz – fałszem. Bo inaczej się zakłamiesz: ucieknie ci grunt spod nóg. Na końcu dobre będzie wszystko to, co będziesz chciał, a złe wszystko to, czego nie będziesz chciał.
I odszedł
Gdybyś wiedział. Gdybyś wiedział, że odchodzisz. Ale tobie zdaje się, że idziesz naprzód.
Gdybyś wiedział, że trwonisz, kłamiesz, oszukujesz, tracisz czas, jesteś nieuczciwy. Ale ty myślisz, że żyjesz rozsądnie, racjonalnie, roztropnie.
Gdybyś wiedział, że krzywdzisz. Ale ty masz zestawy motywów, precyzyjną konstrukcję uzasadnień, które wypracowałeś sobie przy kolejnych klęskach, bolesnych doświadczeniach albo sukcesach, zwycięstwach.
Dlatego bądź uważny na niepokoje swojego sumienia, na sygnały ostrzegawcze, jakie się w tobie zapalają. To jest jedyna szansa powrotu.
I ja cię nie potępiam
Uważaj, bo ci pozostanie grzebanie w ludzkich brudach – śledzenie ludzkich namiętności, przestępstw, nałogów, analizowanie cudzych klęsk, wpatrywanie się w podłość i przewrotność ludzką – by łatwiej znieść gorycz własnego nieudałego życia.
A przecież miało być piękne życie. Piękne ranki i wieczory, wiosny i lata. A przecież życie jeszcze może być piękne.
Grzesznicy
Gdyby ci ktoś powiedział, że jesteś złym człowiekiem, to byś nie uwierzył. Gdyby ci ktoś zarzucił, że postępujesz nieuczciwie, to byś go odepchnął. Gdyby cię ktoś namawiał, abyś się nawrócił, to byś go wyśmiał.
Dlatego Kościół wprowadza cię w towarzystwo Nikodemów, Mateuszów, Piotrów, Magdalen, Synów Marnotrawnych, Miłosiernych Samarytan. Dlatego Kościół wiedzie cię do światła, jakim jest Jezus. – Abyś niepostrzeżenie przemieniał się w wolnego, czystego, wielkiego człowieka.
Nie można Bogu służyć i mamonie
Dopóki sprawa nie o pieniądze, to jeszcze nie wiesz wszystkiego o człowieku. Dopiero gdy pieniądze na stole – gdy można je stracić albo zyskać – dopiero wtedy lecą z głów korony, wianki i birety. Albo zostają. Dopiero, gdy pieniądze na stole, przekonasz się, kto jest kto. Bo taki w nich urok, że obiecują ci wszystko na ziemi. Dopiero wobec tej obietnicy człowiek się sprawdza – czy jest chrześcijaninem, czy jest wierzącym, czy jest człowiekiem.
Nie ma nic zakrytego, czego by wiedzieć nie miano
Nie tłumacz się. Nie mów, że to nieprawda, oszczerstwo, plotka. Że ty wcale tego nie powiedziałeś, ani tego nie zrobiłeś, że wcale tak nie było. Nie tłumacz się, że tego nie chciałeś, że twoje intencje były zupełnie inne, że cię nie zrozumieli, że zaszło nieporozumienie.
Popatrz, przecież ludzie okna zamykają, bo już słyszeć nie chcą tego wypłakiwania. Nawet twój przyjaciel tylko na wpół cię słucha, a inny ogląda paznokcie.
Nie upieraj się, że przecież musisz im wszystko wytłumaczyć, bo chodzi o prawdę, o twoje dobre imię, o twój honor. Zostaw. Zrozum, przecież najważniejsze jest to, co Pan Bóg o tobie myśli. Rób dalej swoje.
A woda, którą ja dam, stanie się źródłem wody żywej
Jak ustrzec się przed utratą najcenniejszych darów? Bo tak łatwo przyjaciela zamienić w sługę; zawładnąć tym, który nas obdarzył zaufaniem; z czyjejś miłości do nas uczynić źródło samouwielbienia; powołanie – iskrę Bożą – przekształcić w wygodną synekurę; chrześcijaństwo sprowadzić do abstrakcyjnego systemu prawd.
Jak zapobiec, aby wartości, którymi zostaliśmy obdarzeni, nie zsunęły się w przyzwyczajenia, w puste słowa, w gesty bez pokrycia.
Jaką miarą mierzycie, taką wam odmierzą
Masz takie życie, jakie chcesz mieć. Masz takie życie, jakim sam jesteś. Nie ma czynu, który by przeszedł bezkarnie. Wszystkie pozostają w tobie. Każda decyzja kształtuje dalsze postępowanie. Każda decyzja to jest nowa rysa w twojej osobowości i pozostaje na teraz i na zawsze.
Godzina moja
Chwila obecna jest wypadkową dwóch wektorów: całej przeszłości – wszystkich czynów, których do tej pory dokonaliśmy, i obecnego aktu woli.
I dlatego nie możemy powiedzieć, że aktualna decyzja jest wynikiem bezwładu przeszłości, jak nie możemy powiedzieć, że jest ona całkowicie od przeszłości wolna.
Ale możemy – w każdej chwili możemy – ingerować w życie nasze czynem woli.
Jeżeli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitowała bardziej niż faryzeuszy
Nie gadaj tyle. Nie mów bez końca, co myślisz, co uważasz, co twierdzisz, co chciałbyś, coś już zrobił, jakie masz plany, zamiary, nadzieje, perspektywy, szanse, z czym się nie zgadzasz, czemu się sprzeciwiasz, czego nie chcesz, przeciwko czemu protestujesz – w ciągłej obawie, że ktoś może nie wiedzieć o tobie czegoś bardzo ważnego, w ciągłej obawie, że inni mogą cię przesłonić. Nie mów tyle. Zamilcz, bo będziesz jak pusty plac targowy, po którym wiatr rozrzuca śmieci. Uspokój się, żebyś mógł wrócić do siebie, odnaleźć się.
Wszystko, cokolwiek chcecie, aby wam ludzie czynili i wy im czyńcie
Staraj się dowierzać temu, co mówisz. Obojętne, czy to ogólniki, czy postanowienia i bardzo konkretne sprawy, żądaj od siebie natychmiast potwierdzenia tego, co mówisz – poprzez czyn. Bo przejdzie chwila, ochota, zapał, radość; ogarnie cię strach, zniechęcenie, lenistwo; przyjdą ważniejsze sprawy i wyprzesz się swoich słów: wyprzesz się siebie.
Staraj się dowierzać temu, co mówią inni. Obojętne, czy to są ludzie wielcy, czy bardzo zwyczajni. Niezależnie od tego, czy mówią ogólniki, czy też rzeczy bardzo konkretne. Ale domagaj się jak najszybciej weryfikacji ich słów poprzez czyny. Bo inaczej będziesz współwinny, gdy wyprą się swoich słów: gdy wyprą się siebie.
Obłudnicy
Uważaj na siebie, gdy mówisz „dzień dobry”, „do widzenia”, „mój drogi”, „kochanie”, gdy podajesz rękę, kłaniasz się, uśmiechasz. Uważaj na siebie, gdy opowiadasz po raz któryś ten sam żart, zdarzenie, przygodę, gdy mówisz o swoim odkryciu, wynalazku, przeżyciu, olśnieniu, o łasce, której doznałeś.
Uważaj na siebie, gdy po raz któryś się żegnasz, gdy mówisz pacierz, gdy uczestniczysz we Mszy świętej, gdy przyjmujesz Komunię świętą.
Żebyś nie magazynował klisz, które tylko powielasz. Żebyś był wciąż żywy.
A prawda nas wyswobodzi
Dotąd twoja prawda nie jest twoją prawdą, dopóki jej nie wypowiesz: dopóki się nie usłyszysz, dopóki się nie skonfrontujesz z ludźmi. Dowiedz się, co masz w rękach – skarby czy trociny. A mówiąc, słuchaj – słuchaj siebie i słuchaj ludzi. Patrz uważnie w ich twarze – nie, nie zawsze po to, żeby ci przytaknęli. Czasem właśnie ich zaprzeczenie potwierdzi twoje racje. Ale pokaż, nie skrywaj, bo się może okazać, że to, czym tyle lat żyłeś, to są tylko trociny; bo się może okazać, żeś ty skrywał skarby i leżały w tobie tyle lat nawet w części niewykorzystane. Wynieś to, co masz, przed sobą, na rękach. Mów, pytaj, szukaj. Bo prawda to nie jest rzecz dana, rzecz, którą posiadasz. To jest coś, o czym musisz się sam przekonać, sam odkryć. A jest ona istotna dla ciebie. Bo według prawdy się żyje.
Wspomóż niedowiarstwo moje
Nie daj się zwieść przykładami księży-cwaniaków, robiących pieniądze na służbie Bożej, niemiłosiernych dewotek, nieuczciwych chrześcijan, którzy w każdą niedzielę chodzą do spowiedzi i do Komunii świętej. Czy jesteś pewny, że oni wierzą?
Nie daj się zwieść tym, którzy twierdzą, że nie wierzą ani w Boga, ani w Matkę Najświętszą, którzy nie chodzą do kościoła ani do sakramentów świętych, a równocześnie starają się żyć uczciwie. Nie daj się zwieść. Czy myślisz, że oni nie wierzą?
Wtedy wszyscy opuściwszy Go pouciekali
Uwierzyliśmy w Niego, bo głosił Królestwo prawdy i poszliśmy za Nim w entuzjazmie, wierząc w Jego zwycięstwo. Ale od tamtych dni upłynęło już wiele czasu. Procesja triumfalna gdzieś się rozsypała. Rozglądamy się za naszymi towarzyszami i stwierdzamy ze zdumieniem, że oni pozajmowali wygodne stanowiska w królestwie ziemskim, a my wciąż tak, jak ta trawa polna i ptaki niebieskie. I czujemy się oszukani.
Ale powiedz, na co liczyłeś, czego się spodziewałeś?
A myśmy myśleli
Jest czas Judaszów sprzedających Jezusa, Piotrów zapierających się Go przed dziewczyną służebną, Tomaszów powtarzających, że nie uwierzą, dopóki Go nie zobaczą, rozczarowanych uczniów idących do Emaus. To jest czas interesownych, ostrożnych, przestraszonych, leniwych. I jeszcze wtedy można Go spotkać. Jeszcze raz, może ostatni, stanie nam na drodze, żeby spytać: Dokąd idziesz?
Jarzmo moje jest lekkie
Czy w jakiejś mierze, czy ani przez chwilę nie żałujesz, że wierzysz – że Bóg cię obdarzył łaską wiary.
Czy nie ma w tobie pretensji, że dla tej wiary musisz podejmować wbrew sobie, wbrew swojej naturze decyzje, które nie są ani uzasadnione, ani sprawdzone. Że masz przez nią życie smutne i trudne, a mógłbyś żyć w wolności, szczęśliwie.
Jeżeli tak myślisz, to nie rozumiesz nic z chrześcijaństwa.
Bo przecież chrześcijaństwo, Chrystus, niczego od ciebie więcej nie chce, tylko tego, żebyś był człowiekiem. Jeżeli w tym jest coś bolesnego, to tylko dlatego, że tak trudno być człowiekiem. Ale naprawdę niczego bardziej nie pragniesz, za niczym bardziej nie tęsknisz jak tylko za tym, by być człowiekiem. Nic innego nie może ci dać większego szczęścia.
Jeśli nie staniecie się jako dzieci
Już stężałeś w tej pewności, że w twoim życiu nic się więcej nie zdarzy. A może jednak spotka cię łaska i w pracy, którą wykonujesz z determinacją katorżnika, wpadnie ci w ręce sprawa, która cię bez reszty pochłonie; może pomiędzy ludźmi, których określasz na przemian jako stado baranów albo hien, spotkasz człowieka, który cię zachwyci; może szarpnie cię krzywda bezbronnego człowieka – może się zdarzy, że dotknie cię łaska i ty, którego już nic nie mogło zdziwić, wzruszyć, zaimponować, wstrząsnąć; który patrzysz na świat z cynicznym pobłażaniem, odzyskasz choćby na chwilę wrażliwość dziecka.
Oto ujrzeliśmy gwiazdę Jego
A zdawało ci się, że jesteś zbyt stary, by ci się chciało pchać w niepewną przygodę cudzych kłopotów.
A zdawało ci się, że jesteś zbyt cyniczny, żebyś był zdolny jeszcze kimś się zachwycić, kogoś pokochać.
A zdawało ci się, że jesteś zbyt doświadczony, by mogło cię jeszcze coś zadziwić, zainteresować.
Że jesteś zbyt towarzyski, by odsunąć się od grona przyjaciół dla jakiegoś zbłąkanego kolegi.
Że jesteś zbyt wyrachowany, by zaniedbać swoje interesy i szukać komuś zgubionej drachmy.
Że wszystko, co miało zdarzyć się w twoim życiu, już się wydarzyło i nic nie jest w stanie przeszkodzić ci w pielęgnowaniu twojego ogródka.
Ale teraz chyba nie żałujesz, żeś mógł – może ostatni raz w życiu – zobaczyć sens swojego życia, przeżyć zachwyt Dobrem, Prawdą, Pięknem – Bogiem samym.
Niech umarli grzebią umarłych
Życzyć chcę tobie w ostatnią noc roku, abyś – niezależnie od tego, ile masz lat – nie był stary. Abyś ani w święta, ani w dnie powszednie nie wyciągał swoich orderów, abyś się nie roztył we wspominaniu dawnych czasów, dawnych pięknych dni, pięknych lat, abyś nie rozmył swoich darów Bożych na kawach, herbatach, plotkach, wyliczaniach, kto ile zarabia, jak się komu powodzi.
Życzyć chcę tobie, abyś uwierzył, że jeszcze nie wszystko zostało przez ciebie powiedziane. Ażebyś uwierzył – ty i ja – że trzeba się spieszyć, bo wszystko jeszcze jest przed nami – nasze życie i nasza śmierć, i nasze zbawienie.
A ten, który wziął pięć talentów
Gra skończona. Zbierz karty. Jak wyszedłeś? Zlicz. Jaki był ubiegły rok? Trudny? Pracowałeś dużo? Zrobiłeś dużo? Czy może go tylko zaliczyłeś, prześliznąłeś się przez niego. I teraz, gdy patrzysz wstecz, widzisz tylko nijaką szarość.
Ale karty już zostały rozdane. Gra się rozpoczyna. Nie wiesz, co w czasie gry jeszcze dobierzesz. Ale rozgrywasz ty sam. Czy potrafisz lepiej niż w roku ubiegłym? Czy zmądrzałeś na twoich klęskach, niepowodzeniach, sukcesach, osiągnięciach? Czy wiesz już, o co w życiu chodzi?