Mądrzeć.
Mądrzeć. Rosnąć w mądrość. Dbać o to, by twoje życie duchowe miało wysoką temperaturę intelektualną. Mieć problemy, pytania, zdziwienia, szukać, pytać, dzielić się. Aby każdy dzień był bogaty choć w jedno zagadnienie, które cię intryguje, niepokoi, fascynuje, związane z twoimi zainteresowaniami zawodowymi albo ogólnoludzkimi, dotyczącymi świata kultury, ekonomii, polityki, socjologii, techniki. Nie być dla siebie nudnym. Nie trzymać swojego życia na biegu jałowym. To potrzebne dla ciebie. To potrzebne dla ludzi, z którymi współżyjesz. Od tej strony spojrzeć krytycznym okiem na środowisko, w którym się obracasz. Na tych, z którymi się spotykasz po pracy, na weekendach, do których chodzisz na imieniny, na urodziny – czy to środowisko nie stało się towarzystwem wzajemnej adoracji, które ci już nic nie daje, które nic nie wnosi w twoje życie – w które ty już nic nie wnosisz, któremu ty nic nie dajesz, a zadowalasz się słuchaniem tych samych historyjek, kłopotów i trosk. Ubiory (gdy chodzi o panie), samochody (gdy chodzi o panów), środki pielęgnacyjne skóry, diety odchudzające, odmładzające, lekarstwa działające cuda (gdy chodzi o panie), sport wszelaki, a zwłaszcza piłka nożna (gdy chodzi o panów), seks i dowcipy na ten temat (panie i panowie).
Zadbać o swój umysł. Zatroszczyć się o swój rozwój intelektualny – w takiej mierze, na jaką cię tylko stać. Szukać źródeł inspiracji. Uczyć się. Może nawet robić kursy dokształcające. Słuchać wykładów ze swojej specjalności, ale również z szerokiego pola własnych zainteresowań. Szukać ludzi, którzy dużo wiedzą, którzy dobrze myślą.
Czytać. Zabezpieczyć sobie podstawowe książki, po które musisz sięgać dla twojej pracy zawodowej, dla twojej ogólnej wiedzy. Czytać. Orientować się na bieżąco, co wychodzi, co się dzieje w twojej specjalności – tak na rynku krajowym jak światowym. Zadbać o swój rozwój ogólny. Być ciekawym, czym świat żyje. Czytać literaturę ogólnokulturalną. Mieć w ręce tygodniki, miesięczniki. Wiedzieć, co w teatrach, co w kinach, co w salach koncertowych, wystawowych. Korzystać z tych wydarzeń kulturalnych. Interesować się, czym świat żyje, co się w świecie dzieje. Przeglądać prasę codzienną. Wyczuwać trendy, kierunki, mody, etapy rozwoju kulturalnego świata. Obserwować, przyglądać się, angażować się, dać się porwać, włączać się, fascynować się, zachwycać się. Czytać, słuchać, oglądać, brać udział, uczestniczyć. Przylepić się do jakiegoś autorytetu w charakterze pracowitego ucznia, wiernego wyznawcy. Wciąż nadsłuchiwać, co każe, co zgani, co pochwali. Mieć swoich nauczycieli, przy których trwasz wiernie. W zakresie twojej specjalności zawodowej, w zakresie twoich upodobań kulturalnych, artystycznych. Tak powieściopisarzy, dramaturgów, poetów, eseistów, kompozytorów, wykonawców, aktorów, malarzy. Ale tylko na okres początkowy. Nie na całe życie. W miarę jak biegną lata, ty masz się stać nauczycielem. Wobec tych autorytetów musisz nabierać dystansu, mieć swoje zdanie, oceniać je krytycznie w ich uwarunkowaniach historycznych i kulturalnych. Bo jak długo chcesz zbierać, gromadzić, układać na stosach twoją wiedzę? Jak długo chcesz być encyklopedią, erudytą cytującym zapamiętale kto, kiedy, jak powiedział, kto, kiedy sformułował trafną uwagę, błyskotliwe powiedzenie, ważną tezę, podstawowe prawo? A kiedy ty coś powiesz, kiedy podsumujesz, kiedy zdobędziesz się na syntezę, kiedy ty wybuchniesz jakimś odkryciem? Owszem, są tacy, wielu takich, większość takich, którzy żyją cudzymi opiniami, karmią się cudzymi sentencjami, zachwycają się cudzymi powiedzeniami. Nawet już je uznali za swoje. Ale kroku własnego nie zrobili, nie odważyli się nań. Wciąż nie wydorośleli. A przecież każdy wiek ma swoje prawa, ale i obowiązki. A wiek dojrzały ma również i takie, by zdobyć się na mądrość życiową.
Mądrzeć. W miarę jak płyną lata, usamodzielniać się, dojrzewać, dorośleć, mieć swoje zdanie. W sensie prawdziwego poszukiwacza prawdy, a nie w sensie półinteligenta, który wszystko wie najlepiej i nie da sobie przetłumaczyć ani udowodnić, choć nie ma racji, i będzie powtarzał, że czarne jest białym, albo się obrazi. Zawsze, do końca życia czytać. Ale już inaczej: w formie uzasadnienia twoich intuicji, ugruntowania twoich wynalazków intelektualnych, poszerzania twoich nowych syntez.
Mieć swoje odkrycia. Swoje idee przewodnie, swoje klucze do rzeczywistości. Rozwijać je i rozbudowywać. Wypróbowywać i sprawdzać. Budować swój kamień filozoficzny. Dawać swoje rozwiązanie zagadki świata i człowieka. Jesteś po takich samych studiach jak twoi koledzy. Czytasz podobną co oni literaturę techniczną i ogólnokulturalną. Ale bądź świadomy swojej jedyności, niepowtarzalności. Masz swoją, jedyną, inną od wszystkich optykę – w sensie ciągłej niepewności a przecież pewności, ciągłego pytania a posiadania odpowiedzi, a cieszenia się, gdy cię ktoś przekona, gdy wniesie jakiś nowy, twórczy element do twojej niewiedzy a przecież wiedzy, jako brakujący element do twojej, już od dawna stojącej, konstrukcji, jako uzupełnienie, wyjaśnienie.
Dochodzić do mądrości życiowej i mądrości zawodowej. Wzbogacać życie ludzi. Dźwigać poziom rozmów. Podejmować zagadnienia zawodowe, polityczne, społeczne, gospodarcze, kulturalne. Mieć przygotowane tematy, wymyślać na poczekaniu. Dźwigać poziom rozmów, żeby się nie ograniczały do schematów wziętych żywcem z ilustrowanych tygodników, albo nawet jeszcze o parę punktów niższych. Dźwigać poziom rozmów, dźwigać innych swoich rozmówców, swoje otoczenie, dźwigać siebie, wymagać od siebie myślenia, inwencji, inspiracji. Być zaczynem, być drożdżami. A więc nie kryć się ze swoimi odkryciami, wynalazkami, przemyśleniami. Nie bać się, że ci to tylko ukradną, zrabują. I ty wzbogacisz się. Już tym samym, że powiesz, że wyrazisz słowami swoje myśli, że sprecyzujesz to, co było dotąd tylko w sferze przeczuć, że skonfrontujesz ze światem myśli twoich słuchaczy, że dojdzie do pytań, uwag, zastrzeżeń, że zmusisz się do samookreślenia, do precyzji, dokładności, rozbudujesz to, co było dotąd tylko w zarodku, rozszerzysz to, co było dotąd tylko wąskim pasmem, pogłębisz to, co było cienką warstwą. Mówić o tym, co cię gnębi, niepokoi, co jest przedmiotem twoich trosk, badań, poszukiwań. W tym wypadku nieprawdą jest przysłowie: „Mowa jest srebrem a milczenie złotem”.
Słuchać, brać udział w spotkaniach, zabierać głos w dyskusjach. Rozmawiać. Wypowiadać się. Ale zajmować stanowisko. Starać się, by cię rozumiano. Wysłuchiwać kontrargumentów. Starać się zrozumieć zdanie przeciwników. Ale nie rezygnować ze swojego punktu widzenia. Precyzować swoje poglądy, uściślać. Bronić swojej pozycji. Nie dla samej satysfakcji, popisu elokwencji, udowodnienia komuś, że rozumujesz logicznie, że nie masz braków w wiadomościach, że znasz się na przedmiocie rozmowy, że masz doświadczenia, ale wciąż dla szukania prawdy. Stawać się sobą.
Może jeszcze daleko do twego wieku dojrzałego, to przynajmniej już wiedz, że to cię czeka. Nie mów, że już jesteś po wieku dojrzałym, a jeszcze się nie zdobyłeś na taką pozycję. Wiek dojrzały intelektualnie nie mierzy się latami urodzenia. Musi cię być stać na niego niezależnie od tego, ile sobie lat liczysz.