Umrzeć.
Umrzeć. Po śmierci stanąć przed Bogiem. Co to znaczy – stanąć przed Bogiem. Będziesz przez Niego osądzony. Co to znaczy – będziesz przez Niego osądzony. Jezus mówiąc o sądzie ostatecznym przygotował cię na to, za co będziesz zbawiony, za co potępiony. Powie zbawionym: „Byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić”. Potępionym powie: „Byłem głodny, a nie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście mi pić”. I zakończy tę litanię: Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”. A ty chyba nigdy temu dostatecznie nie dowierzałeś. Jakoś nigdy tego nie brałeś poważnie. Że to tylko takie opowiadanie. Nigdy sprawa pomocy ludziom potrzebującym nie była przedmiotem twojego jakiegoś rachunku sumienia. W tym wszystkim miałeś jakieś generalne zastrzeżenia, przez które nie umiałeś przejść. Jak może się Bóg identyfikować z człowiekiem znajdującym się w jakiejś poważnej potrzebie. Dopiero teraz, stojąc przed Bogiem, pojmujesz, w czym rzecz, że tak miałeś dorastać do miłości, która musi się sprawdzać, wykazywać czynem bezinteresownym. Za pomoc bezinteresowną zostaniesz zbawiony, za interesowność będziesz potępiony. Uratuje się tylko to, co było tu na ziemi prawdziwie bezinteresowną służbą człowiekowi. Tylko to cię uratuje od zapadnięcia się w nicość. Tylko to cię przeprowadzi na drugą stronę, w ten świat miłości. Tylko to jest twoim światłem. Tylko na tyle będziesz świecił. Tylko światło twoje wejdzie do królestwa światła. Więcej nic. Wszystko inne jest w tobie ciemnością. Zostanie w ciemności. Zostaniesz osądzony – jeśli słowo „osądzony” faktycznie ci pomaga odczuć chwilę, która cię czeka. Równie dobrze można powiedzieć: osądzisz się sam. Bo tam się zobaczysz w prawdzie. Popatrzysz sobie w oczy. Ujrzysz całe swoje życie w jednym rzucie. W sposób z niczym nieporównywalny z możliwościami ziemskimi. Zobaczysz wszystkie konsekwencje swoich dobrych ale i złych czynów. Zwłaszcza tych, o których nie chciałeś wiedzieć, których nie chciałeś sobie uświadamiać. Zobaczysz, jak zafałszowałeś sobie sumienie. Wszystkie bariery i hamulce, które sobie ustawiłeś i pozakładałeś na swoim sumieniu, żebyś miał nieskrępowany dostęp do swoich przyjemności. Wszystkie argumenty i uzasadnienia, które nagromadziłeś, aby wytłumaczyć swoje lenistwo, dogadzanie sobie, aby usprawiedliwić twoją interesowność, chciwość, pazerność, zachłanność. Przed Bogiem wszystkie kamuflaże, maskowanie twojego egoizmu zostaną do końca obnażone, odpadną jak zeschły liść. Zobaczysz siebie w Bogu, który jest Wszechbytem. Zobaczysz się ty, jeden z bytów, w Nim zakorzeniony. Może się aż zdziwisz – jeśli słowo „zdziwienie” jest tu adekwatne – jak bardzo jesteś i byłeś z Nim złączony. Jak bardzo w Nim jesteś i byłeś przez wszystko, co w tobie jest i było dobrem, prawdą, pięknem, porządkiem, sprawiedliwością, prawością, uczciwością. Będziesz zaskoczony – jeżeli to słowo tam jest adekwatne do tych przeżyć, które ci będą towarzyszyły – że Bóg tak przenika całą rzeczywistość świata, tę ludzką duchową ale i tę materialną.
Będziesz żałował, żeś nie dotarł nigdy dostatecznie głęboko do tekstów św. Pawła, który mówił ci, że w Nim się poruszamy, żyjemy, jesteśmy.
Będziesz żałował – jeżeli słowo „żałować” jest tutaj stosowne – że, choć to przecież jakoś przeczuwałeś, to jednak tego nie dopowiedziałeś sobie do końca tam na ziemi. Że twoje życie ziemskie było egzaminem, który miałeś zdać przed sobą i przed Bogiem. To nawet tobie samemu przychodziło do głowy w chwilach zamyśleń, ale tego w końcu nie brałeś zbyt poważnie, że w tym ziemskim czasie danym ci do dyspozycji miałeś się sprawdzić ze swojej mądrości i odwagi, roztropności i opanowania, ze swojej sprawiedliwości i miłości.
Miałeś w ciągu życia doróść do nieba, do Boga, który jest Sprawiedliwością i Miłością, Mądrością i Pokojem. Czy dorosłeś. Teraz zobaczysz, ile w twoim życiu było głupstw i nieporozumień, ile straciłeś czasu, sił i uwagi na zbieranie rzeczy i pieniędzy, tytułów i stanowisk, pochwał i odznaczeń. Będziesz miał żal do ludzi – jeśli słowo „żal” po tamtej stronie jest możliwe – którzy cię wprowadzali w chrześcijaństwo, że tak fałszywie, dziecinnie, prymitywnie przedstawili ci prawdy wiary. Będziesz miał żal do siebie, że nie podjąłeś sam trudu, by pogłębić zrozumienie tych prawd, co mogłoby ci zupełnie zasadniczo pomóc żyć. Będziesz miał trochę żalu do tych, którzy byli odpowiedzialni za twoje wychowanie religijne, że przeniosłeś przez życie obraz Boga jako starca, choćby nawet czcigodnego i pełnego godności. Będziesz miał żal do siebie, bo przecież w ciągu swojego dojrzałego wieku mogłeś i miałeś obowiązek dorastać również do tajemnicy Boga. Teraz już nawet będziesz wiedział, skąd to się wzięło. Zasugerowałeś się słowem: „osoba Boża”, tak jakby to miało związek z osobą człowieka, i już pozostał w tobie na całe życie obraz Boga w ludzkiej postaci.
Stanąć przed Bogiem. Chyba będziesz się tak czuł jak ktoś, kto siedział na sali teatralnej podczas spektaklu i został niespodziewanie zaproszony za kurtynę. Chodzi między kulisami, wśród jupiterów, przygląda się, jak funkcjonuje scena obrotowa, odwiedza poszczególne garderoby, przechowalnie kostiumów, wciąż zdumiony powtarza: „Ach, to tak, a ja myślałem, a ja nie wiedziałem, choć muszę przyznać, że domyślałem się, przeczuwałem, że chyba to jest tak, jak to teraz widzę”. To tak jakbyś w teatrze kukiełkowym został zaproszony na drugą stronę i zobaczyłbyś niewidzialne dla gości teatru nitki, które poruszają poszczególne kukiełki – zwierzęta i krajobrazy, księżyc i słońce, powozy i koleje żelazne. A przecież mogłeś to wszystko wiedzieć, gdybyś tylko z prawdziwą wiarą patrzył na świat, gdybyś naprawdę wierzył w Boga i Jezusa Chrystusa.
Stanąć przed Bogiem. Poczujesz się tak jak człowiek, który widział wszystko w jednej płaszczyźnie fotografii, zobaczył to wszystko nagle w trzech wymiarach. Jakby ten, który widział obrazy tylko biało-czarne, nagle zobaczy, że świat jest kolorowy. Jakbyś był człowiekiem niewidomym i nagle otworzyły ci się oczy, jakbyś był głuchym i nagle usłyszał dźwięki. Jakbyś nagle zaczął słyszeć w stereofonii. Jakbyś siedział całe życie w celi więziennej i nagle otworzono ci drzwi na wolność. Jakbyś dotąd był skuty kajdanami i nagle zdjęto ci je z nóg i rąk. Jakbyś ty, dziecko, otrzymał mądrość mędrca. Jakbyś otrzymał wrażliwość mimozy, dobroć anioła.