13 lutego 2010
SOBOTA
Żal mi tego ludu
„Kochasz swoją mamę?” – pytam takiego pierwszoklasistę w szkole podstawowej. – „Tak. Kocham”. – „A dlaczego kochasz mamę?” – „Bo kocham”. – „A kochasz swojego tatę?” – „Kocham”. – „A dlaczego kochasz swojego tatę?” – „Bo kocham”. – „To ty wszystkich ludzi tak kochasz jak mamę i tatę?” – „Nie wszystkich”. – „A kogo nie kochasz?” – „Wojtka nie kocham”. – „Dlaczego Wojtka nie kochasz?” – „Bo się bije”.
Święty Walenty jest patronem zakochanych. A więc wszystkich ludzi. Bo każdy kocha. I to kocha nie jednego, tylko wielu ludzi. Tak troszkę kocha, trochę kocha, bardzo kocha, bardzo bardzo kocha, bardzo, bardzo, bardzo kocha. Nie wszystkich jednakowo. Ale kocha.
To należy do normalności człowieka, że nie idzie przez życie samotnie, tylko idzie z kimś – z jedną, z drugą, z trzecią osobą, z gronem przyjaciół. To są ludzie wypróbowani, bezinteresowni, gotowi pomóc w każdej potrzebie, mądrzy, roztropni, doradzić potrafią i rozwiązywać trudne problemy. Którzy nie zdradzą, nie znikną wtedy, kiedy przyjdzie na nas niepowodzenie, nie uciekną spod krzyża, na którym nas wrogowie powiesili.
Ale trzeba sobie życzyć, abyśmy byli również dobrymi przyjaciółmi dla ludzi, którzy w nas pokładają swoją nadzieję, nam wierzą, na nas się powołują; że nie zdradzimy, nie uciekniemy spod ich krzyża.