ks. Mieczysław Maliński, Ale miałem ciekawe życie
[Wydawnictwo WAM, Kraków 2007]
’Ja właściwie skończyłem życie…’
Jest taka scena w filmie „Ponad miarę”, kiedy jego bohater zatrzymuje się przed straganem z prasą i spogląda na wybite wielkim czcionkami tytuły: 'Kto był Judaszem?’ [Superexpress] i 'Kim był agent Delta?’ [Dziennik]. By czytelnik nie miał wątpliwości, o kogo chodzi, redaktorzy „Dziennika” swój tekst ilustrują wielką fotografią ks. Malińskiego. Tymczasem od czerwca 2006 roku, gdy sprawą zainteresowały się media, do dziś, brak ewidentnych dowodów winy. Chyba, że za niepodważalny uznać wygląd teczki operacyjnej. Ten miał – jak pisał Marek Lasota w Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury – niezbicie świadczyć „o usunięciu niemal wszystkich – przynajmniej kilkuset stron – zawartych w niej materiałów”. W nich zaś – dodajmy wprost i bez cienia ironii – miało być wszystko. Także najbardziej oczywiste dowody współpracy. Przekonany jest o tym choćby ks. Isakowicz-Zaleski.
Ciekawe. Bo też przyszło nam żyć w ciekawych czasach. O czym ów krótki dokument, przywołany wyżej a dołączany do książki, ale i przede wszystkim sama autobiografia. W niej ksiądz Maliński przywołuje obrazy z przeszłości dalekiej i bliskiej. Opowiada o tym, co zawsze było dla niego najważniejsze. Ludzie. Byli nimi nawet ubowcy. W każdym z nich – co może naiwne – widział człowieka. Zwłaszcza dziś jednych to gorszy, a innych po prostu śmieszy. Lecz właśnie Ewangelia brana dosłownie: bez skrótów i urzędowych interpretacji, staje się miarą wolności. Tej, która nie waha się dotknąć trędowatego, nawet wówczas gdy przypłacić to można utratą 'czystości’. Taką Ewangelię pokochał. Innej – jak nieustannie podkreśla – nie zna.
To z pewnością niełatwa książka. I rzecz bynajmniej nie w języku. Ten jest prosty. Chwilami wręcz kolokwialny. Zawsze plastyczny i trafny. Rzecz w treści. Autor zdaje się bowiem wciągać czytelnika w swój dyskurs, rozrachunek z czasami i ludźmi, czynić świadkiem swojej prawdy. Swoiście od niej uzależniać. Co nie znaczy, że nie pojawiają się pytania i nie rodzą wątpliwości. Niemniej, prawda księdza Malińskiego brzmi wiarygodnie. I to od początku. Jest bowiem świadectwem o życiu za wszelką cenę ludzkim. Opowieścią o Ewangelii, która nie jest dodatkiem do życia, ale jego solą. Tym pewnie tłumaczyć należy i strukturę tej niezwykłej autobiografii. Jej szczególny rytm wyznaczają pory roku. Zaczyna się latem. To czas wczesnego kapłaństwa. Ale i tego dojrzałego. Czas ciągłego siania. Potem jesień. Żniwa. Te kończy złoty jubileusz kapłaństwa. Wtedy jeszcze był „kochanym i lubianym Mietkiem”. W końcu zima. I samotność… Jest jeszcze wiosna. Wieczność. Ta poniekąd już przyszła… Ksiądz Maliński, którego zapytałem o czas przeszły w tytule tej autobiografii, odparł: „Bo ja właściwie skończyłem życie, jestem już na straty…”.
Szczere. I gorzkie. Taka chyba jednak musi być prawda.
Krzysztof R. Jaśkiewicz [„Notes Wydawniczy”]