Jak mówić do młodzieży. Jak pisać do młodzieży o Bogu. O człowieku, o świecie. Jak. Przecież oni wychowani na telewizorze, na Internecie, na SMS-ach, na muzyce rockowej, na haevy-metalu, na hip-hopie. Jak. Przypowieściami, anegdotami, wykładem naukowym, popularyzatorską prozą? Wrzaskiem, szeptem, zaklinaniem, płaczem, groźbą, prośbą?
Na pewno tak, żeby się zachwycili Bogiem, który jest pokojem i burzą, Bogiem który jest najwyższą mądrością i poezją. Bogiem który jest miłością. Żeby się zachwycili.
Moda na nienawiść
Przechodź spokojnie przez hałas
i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój
możesz znaleźć w ciszy
Na ulicach modne są czarne skóry i podkute buty, sznurowane pod same kolana. Głowa ogolona albo długie włosy – wszystko jedno, ale ten wygląd mówi: „Bój się, bo cię mogę zamordować. Zadepczę cię tymi butami podkutymi… Jestem cały opancerzony skórami. Brzęczę kapslami, błyszczą mi ćwieki, z daleka widać nabite blachy. Jestem groźny”. Albo inna forma niosąca podobną treść: w łachmanach. Z rozmierzwioną czupryną, z bladą twarzą. Taki psychodeliczny. Nie wiadomo, czy naćpany, czy w leczeniu psychiatrycznym, czy uciekł z zakładu zamkniętego. Po prostu świr. Nie wiadomo, czy za chwilę się na ciebie nie rzuci, nie uderzy cię czołem w nos, nie podrapie, wrzeszcząc: „Jestem chory na AIDS”.
Tak jest nie od dzisiaj. Tak jest od dawna. Pocieszaliśmy się, że to tylko taka zabawa dużych dzieci. Okłamywaliśmy się, mówiąc, że to trochę śmieszne. I nagle stało się: dochodzi do najgorszego – do morderstw. I dochodzi do nich coraz częściej. To nie przypadek. To wynik tej tak zwanej mody – na nienawiść, na pogardę. Żeby to tylko była moda. Żeby ona chciała przejść, tak jak przechodzi wysypka wiosenna. Ale to już ideologia. To sposób na życie.
Coraz częściej prasa donosi o wypadkach, które wstrząsają opinią publiczną. Nie tylko wstrząsają, ale dają także do myślenia.